MICZMAŃSTWO
W pierwszej połowie maja, w dniu oznaczonym stawiłem się na torpedowcu „Sibirskij Striełok”, na którym zwykle podnosił swoją flagę dowódca Floty Bałtyckiej admirał Essen. Miał on zwyczaj składania szybkich, niespodziewanych wizyt w portach i na rozmaitych redach, gdzie znajdowały się okręty floty. Był to rok 1910. Po pogromie cuszimskim, po rozmaitych przejściach i zmianach natury politycznej dopiero niedawno został ustalony program rozbudowy Floty Bałtyckiej. Okręty liniowe były w początkowym okresie budowy, a budowę krążowników posunięto nieco dalej. Flota składała się na razie z przestarzałych jednostek większych, przeważnie wykorzystanych jako okręty szkolne, poza tym zdołano rozbudować dywizjony torpedowców.
Za najlepszy przydział uważano eskadrę krążowników, na co obaj z bratem nie mogliśmy liczyć jako Polacy. Toteż nie zdziwiliśmy się, gdy oficer sztabowy odczytał nam z przygotowanej listy nasze przydziały, z których wynikało, że brat wyznaczony został na okręt do stawiania min „Jenisej”, ja zaś dostałem się do Trzeciego Dywizjonu Torpedowców, zwykle stacjonowanego w Lipawie. Tego samego dnia wieczorem rozjechaliśmy się wszyscy do wskazanych nam portów.
Po przybyciu do Lipawy jeszcze w wagonie ubrałem się w strój służbowy, który różnił się od codziennego tylko tym, że wkładało się na kurtkę srebrny pas. Jadąc dorożką ze stacji kolei w mieście do portu wojennego, smętnie spoglądałem na płaską i piaszczystą okolicę. Z daleka widziałem statki w porcie handlowym, minąłem wielki cmentarz. Przejechaliśmy most zwodzony nad kanałem prowadzącym do portu i jeszcze ze dwa kilometry jechaliśmy do nabrzeża w basenie, przy którym stały
8 — Z floty carskiej... 97