słówka angielskie! To eat, to sleep, to speak, one, two, three, four, five. Te niespodziewane, czytelne, okrągłe literki były jak nagłe pozdrowienie z dalekiego, otwartego świata, tego świata, od którego w dodatku spodziewaliśmy się wszyscy pomocy i ratunku! Widocznie, z braku papieru, więźniowie zapisywali sobie słówka na kociołkach. W ogóle więźniowie umieją sobie radzić. Przy bliższym poznaniu metalowe te kociołki, przechodzące kolejno przez wszystkie cele i wszystkie piętra, okazały się po prostu listonoszami! Mikroskopijnymi literkami wyskrobywano na nich igłą różne imiona, zapytania i odpowiedzi, które szły obiegiem po tiurmie i szukały adresata. W Chersoniu np. rzecz taka byłaby nie do pomyślenia. W charkowskiej peresylnej tiurmie panowała na ogół większa swoboda i mniej na takie rzeczy uważano.
Z celi na progułkę nie możemy wychodzić wszystkie. Zawsze któraś z nas poświęca się i zostaje, aby pilnować rzeczy. Wiemy zbyt dobrze, ile złodziejek siedzi między nami. Zresztą tylko w tym czasie, kiedy się cela opróżni, można ją jako tako posprzątać. Co dzień inne mają dyżur. I dopiero kiedy ruszy się gromada zalegających szczelnie podłogę kobiet, uświadamia sobie człowiek, w jakim brudzie i śmietniku żyje!
Dno celi to beton. Na tym betonie stoją drewniane ramy, podobne do tych, które się stawia pod tusz czy przy wannie, aby woda ściekała - tyle że te są długie na całą celę. Kiedy się przy sprzątaniu uniesie lepki róg siennika, płoszy się całe roje stonóg, żyjących gromadnie w cuchnącym, wilgotnym śmieciu, uzbieranym między drewnianymi szczeblami. Czego tam nie ma! Głowy ryb, gnijące, zapleśniałe resztki cebul i okruszyny chleba, jakieś mętne, z gęstego grzebienia razem z łupieżem i gnidami zdarte wyczeski, kłaki, ości, brudne - lepiej nie dochodzić jakie - szmaty i waty. Oto sprężyny naszego posłania. Na to przychodzą teraz sienniki. Koców tu nie dają - chyba kto ma swój. Leży się więc po prostu na gołych, pełnych gruzłów, guzów, patyków i kurzu, porozpruwanych workach. Materiał jest mocny, czarny, a mimo tej czamości znać, że się oń ocierały od lat wszystkie możliwe brudy i obrzydliwości świata.
Świerzby, wrzody, liszaje, różne ropy, krew, plwociny, cały nanoszony z ubomy na nogach brud, błoto, rozlane zupy i rozmazane kasze -złożyły się na ten ohydny zawiły palimpsest, którego lepiej nie odczytywać! A co ze wszystkiego najzabawniejsze - i rozczulające do pewnego stopnia - to fakt, że ten nieszczęśliwy więzień - dzięki jakiemuś tajnemu układowi z samym sobą - nosi w sobie niczym nieuzasadnione po-
115