rem bardzo starannie, mając ambicję służyć jak największą pomocą dowódcy, który sam był słabo obeznany z farwaterami szkierów. I szło wcale nieźle, ale niedługo. Po paru dniach tych ćwiczeń w drodze na zachód, na bardzo długim odcinku far-wateru w pobliżu Utó, nie trzymaliśmy się dość dokładnie linii nabieżników, która prowadziła między dwoma kamieniami podwodnymi. Zaczepiliśmy o nie lewą śrubą, która się pogięła i połamała. Ponieważ druga śruba była w zupełnym porządku, odesłano nas na jednej maszynie do Lipawy, gdzie śrubę zamieniono, a uszkodzoną szybko zreperowano. Bardzo się tym zmartwiłem i czasem myślałem, że żaden ze mnie nawigator, chociaż żeglowanie farwaterami w szkierach jest czystym pilotowaniem, nie zaś nawigacją. Niemniej zaczynałem rozumieć, że ażeby się stać dobrym oficerem nawigacyjnym trzeba dużo pracować i starać się nabierać jak najwięcej doświadczenia.
Służbę nawigacyjną w dywizjonach torpedowców zorganizowano w ten sposób, że właściwą nawigację prowadzili specjalni oficerowie na torpedowcach czołowych w każdej grupie składającej się z czterech torpedowców. Adiutant naczelnika dywizjonu, oficer flagowy, mimo swoich obowiązków sztabowych był odpowiedzialny za nawigację dywizjonu. Oficer nawigacyjny drugiej grupy prowadził nawigację samodzielnie tylko wtenczas, gdy grupa miała oddzielne zadanie. W warunkach zwykłych podlegał tylko sygnałom z flagowego torpedowca i czasem je kontrolował, lecz zdarzało się to bardzo rzadko.
Dotychczas we flocie rosyjskiej istniały tylko specjalne kursy wyższe dla oficerów w artylerii i kursy pływania podwodnego. Oficerowie nawigatorzy wyrabiali się — jeżeli się tak wyrazić — samoistnie i wysuwali się na stanowiska po dłuższym pływaniu. Zdaje się, że gdzieś w roku 1911 system ten postanowiono zmienić i zorganizowano przy Wydziale Hydrograficznym Admiralicji wyższe kursy nawigacyjne oficerskie. Gdy się o tym dowiedziałem, zacząłem myśleć o ich skończeniu.
Ażeby dostać się na te kursy, należało uzyskać przychylną opinię o zdolności do tego zawodu od dowódcy okrętu i dywizjonu, po czym należało jeszcze złożyć wstępny egzamin konkursowy. Widocznie było dużo amatorów skończenia tych kursów, skoro warunki wstępu odznaczały się większym skomplikowaniem niż na kursy każdej innej specjalności. Być może
105