Operacja polegała na tym, że cały oddział możliwie niespo-strzeżenie powinien był wyjść ze szkierów fińskich farwaterem około Utó i znaleźć się w nocy, przed samym świtem na południe od wyspy Gotland, gdzie szkiery szwedzkie przerywały się na przestrzeni kilkunastu mil i cały transport zmuszony był wyjść ze szwedzkich wód terytorialnych.
Przejście to musieliśmy wykonać etapami, najpierw koło Helsingforsu, potem szkierowymi farwaterami na zachód i przed wieczorem stanęliśmy na kotwicy na cichej i malowniczej redzie na północ od Utó. Wieczorem wezwano do admirała wszystkich dowódców krążowników wraz z oficerami nawigacyjnymi oraz dowódców grup torpedowców. Chociaż nie byłem starszym oficerem nawigacyjnym, Strachów zabrał mnie ze sobą, toteż od razu zostałem dobrze poinformowany o całym planie.
Odbyłem kilka takich wypraw, z których wszystkie były bardzo interesujące i podniecające. W każdej chwili mogliśmy napotkać niespodziankę w formie peryskopu łodzi podwodnej, stanowiąc dla niej łakomą zdobycz albo dojrzeć na horyzoncie smugę dymów, wychodzącą z kominów nawet takich krążowników, jak „Bluecher”.
Trzeba tu zaznaczyć, że o ile Rosjanie mieli niezły wywiad i dokładne wiadomości, jak na przykład o przejściu transportów z rudą, o tyle trudno im było ukryć przed Niemcami przesunięcia na zachód większych jednostek oraz większej ilości torpedowców. Niemniej tajność zachowywano dobrze, gdyż krążowniki stale przebywały w parogodzinnym pogotowiu. Operacja rozpoczynała się zwykle prostym sygnałem z okrętu admiralskiego: „Przygotować się do podniesienia kotwicy o godzinie takiej a takiej”, po czym znowu „podnieść kotwice” i „płynąć za mną”. Dopiero na redzie Utó, gdzie nikt z załogi na ląd nie schodził, cel wyprawy i operacji stawał się wiadomy dowódcom i oficerom. [...]
Wyjście ze szkierów było najtrudniejsze, gdyż farwater był wąski, a jednak między rozrzuconymi skałami pozostawały przejścia, które mogły być wykorzystane przez łodzie podwodne. Zwykle na czele szyku szedł jeden z lżejszych krążowników, torując nam drogę wśród ewentualnych zapór minowych, potem „Riurik”, dymiący mocno ze wszystkich swoich trzech niskich
134