dania, gdyż za duża była różnica posiadanych przez nas środków. Zresztą ubranie moje, chociaż zupełnie dobre i dobrze uszyte, różniło się od zwykłego ubrania cywilnego i to mnie krępowało. Niemniej byłem raz na wspaniałym obiedzie, wydanym przez admirała Smirnowa, którego cena 40 dolarów za 5 osób wydała mi się ogromna. Byłem też razem z nimi w jakimś modnym wtenczas w Nowym Jorku kabarecie.
Nie miałem humoru do zabawy. Nie widziałem możności w najbliższej przyszłości posłania pieniędzy na drogę żonie i córce. Gorzej, na razie nie mogłem nawet nic posłać im na życie, a wiedziałem, że nie mają na długo. Dużo czasu spędzałem w bibliotece publicznej i często odwiedzałem pana Górskiego, którego biuro mieściło się przy ulicy 42.
Ucieszyłem się, gdy w Delegacji zaproponowano mi objęcie na razie posady stróża jakiegoś statku, który zamierzali kupić. Potem może mógłbym zostać na tym statku jednym z oficerów. Pobierać miałem za stróżowanie 20 dolarów tygodniowo. Objęcie przeze mnie tej posady nie doszło jednak do skutku, gdyż statku nie kupiono, a poza tym w międzyczasie za pośrednictwem admirała ambasador rosyjski zaproponował mi objęcie posady sekretarza Konsulatu w Pittsburghu. Jeżelibym się zgodził, powinienem natychmiast wyjechać dla załatwienia tej sprawy do Waszyngtonu.
Jak się okazało, etatowy sekretarz Konsulatu Florynski wyjechał na urlop do Rosji i nie mógł, czy nie chciał, wrócić. Nie miałem innego wyjścia, propozycję przyjąłem i ucieszyłem się bardzo, że prawdopodobnie będę mógł pomóc rodzinie. Pożyczyłem u Miklaszewskiego 25 dolarów, serdecznie się pożegnałem z moimi gospodarzami w domu emigracyjnym, którzy bardzo mi winszowali posady, i pojechałem do Waszyngtonu.
W ciągu paru godzin wszystko zostało załatwione, jak za uderzeniem jakiejś różdżki czarodziejskiej. Pensji miesięcznej przyznano mi 220 dolarów, doręczono na drogę grubszą sumę razem z dietami urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych i wyrażono żal, że muszę jechać do takiego miasta jak Pitts-burgh, który powszechnie w Stanach nazywano Smoky city18.
smoky city (ang.) — dosł. dymiące miasto.
191
18