„Moje łóżko szpitalne” 205
Do listu do Czajkowskich załączy! rysunek z dopiskiem: „Moje łóżko szpitalne. Proszę zwrócić uwagę na mnogość elementów o niedocieczonej funkcji, zbędnych, a więc z dziedziny czystej sztuki. Sądzę, że to łóżko to nieudane helikoptery byłego Związku Radzieckiego”.
W liście z 18 lipca 1995 r.: „cale życie traktowałem ciało jak konia, nie dając mu dostatecznie owsa i spoczynku. Więc go trochę zagnałem i się ochwacił (?). Że to głupio - powiecie - może, ale najczęściej nie miałem innego wyjścia”.
19 lipca 1996 r.: „miałem cholerny atak astmy, trzy dni jakby ktoś trzymał mi głowę pod wodą, ale teraz już fajnie. Mam bardzo dobrą opiekę lekarską i teraz podłączony jestem do machiny, która tłoczy mi tlen do płuc”.
Walcząc z fizyczną niemocą, w ostatnim roku życia przygotował Zbigniew Herbert z ogromnym wysiłkiem dwie książki i zaprojektował jedno przedstawienie. Są to - z czego autor zdawał sobie sprawę -trzy podsumowania. Czyta się je jak trzy części tego samego obrachunku. W 89 wierszach Zbigniew Herbert mówi o sobie dzisiejszym swymi dawnymi tekstami, w Epilogu burzy - o sobie dzisiejszym wierszami pisanymi teraz. A w programie wieczoru w Teatrze Narodowym wierszami zmarłych poetów -o swoich wyborach w tradycji, o swoim miejscu w polskiej poezji.
89 wierszy to nie tylko nowe uporządkowanie własnej poezji, to także ujęcie swego życia w równoczesną całość, jakby unieruchomienie siebie poza zmiennym czasem. Jest to możliwe tylko częściowo, gdyż życie toczyło się i toczy w czasie hi-\ storycznym i czasie biologicznym aż do ostatniej chwili.