0256

0256



Dostajemy tu pierwszy raz po dziesięciu dniach gorącą strawę. Chochlę wody z krupami i łyżkę grysiku. Pieniądze i prowiant na dalszą drogę mamy pobierać w biurze, zaraz po kąpieli. Bania jest tylko jedna, więc najpierw idziemy my dwie. Cóż to za komfort! Tylko dwie! Gospodaruje tu siwe jak gołąb dziadzisko, o rozwianej na płóciennej koszuli srebrzystej brodzie, dziad jak z bajki, uśmiechnięty poczciwie przeraźliwie błękitnymi oczami. Oczywiście zakluczony. Wie skądeś, że idziemy na wolu. Jest tym wyraźnie wzruszony. Coś faffze w brodę, coś opowiada i tłumaczy - ale wszystko bezzębnie i bełkotliwie. Niewiele rozumiem, prócz tego, że nam rad. W dowód zaufania nie wydziela nam, jak zwykle w bani, mydła, tylko zostawia całą paczkę, pełną lepkich, przyciętych na przepisową miarę kostek. Mamy sobie wziąć, ile nam trzeba. Raciszew-ska bierze rzecz dosłownie i robi zapas do końca życia.

Bania jest rozległa, pełna niskiego, zadymionego słońca. Kotły pełne ukropu, a beczki zimnej wody. Pysznie jest! Po tylu dniach nareszcie kąpiel! Jaka ta Raciszewska jest jednak malownicza! Ogromna, naga, o małej, kształtnej głowie, przecinając sobą raz po raz skośną osnowę słonecznych smug, nosi się z cebrem od kotła do beczek łatwo i prosto, jakby to nie był pełny wody ceber, ale puste rzeszoto! Żadnego odgięcia wstecz, żadnego wysiłku. Sama moc i pomnikowa okazałość. Jak nic mógłby jej jakiś Malczewski przypiąć do białego grzbietu zielone skrzydła, zapiąć na niej okuty, bacowski pas, obuć w kierpce i puścić w śnieg na obrazie. Baba ma w powierzchowności to samo pozbawione wdzięku, mocarne dostojeństwo, co jego Eloe czy owa wsparta na kosie, poważna śmierć, zamykająca olbrzymią ręką oczy umierającemu Sybirakowi. Byle nie gadała!

Pobieranie prowiantu i pieniędzy zostało mi w pamięci jako kilkugodzinne gniecenie się w małych izdebkach urzędowego baraku, wyrosłego jak grzyb na bagnach koło rzeki. Ścisk tu straszny. Wprost oddychać trudno. W dodatku szaleje tu jeszcze do czerwoności rozpalony piecyk, do którego jakiś cymbał nieustannie dokłada i dokłada węgla. Skonać można!

Gorący jak żużel wygniatasz się wreszcie na dwór. Wieczór już jest zupełny. Od rzeki idzie niski, nadłąkowy chłód i białe błony mgieł wstają od bagien. Cudownie czyste niebo mieni się nad pociemniałą ziemią, jak mydlana bańka, od dymnej purpury poprzez cytrynowe złocistości aż do chłodnego seledynu. Duża, biała gwiazda wzięła się skądeś w tej tęczowej pustce. Sama jedna...

262


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
(miesiąc przestoju produkcji) nastąpił spadek dochodu narodowego - pierwszy raz po wojnie. W 1980 od
27 dany do szpitalu w Koniecpolu , po dziesięciu dniach zamże zakończył życie.
zoony (1) źrebak 3-4 miesiąc pierwszy raz potem po 4-6 tyg potem po roku i później albo co rok albo
poglądy/ Zdarzenia „Warto było pracować chociażby po to, aby pierwszy raz
aktywności zbiorowej to stopień rzeczywistej wspólnoty działania. Są tu trzy możliwości. Po pierwsze
POUCHI-ORF.KWINYM 1835 r. po raz pierwszy wyprodukowany, 1931 pierwszy raz na skale przemysłowa - wy
28 (597) i Tu Mały Książę po raz kolejny przerwał swoje opowiadanie. Fakt, że taki malec posiada tyl
zoonozy6 źrebak 3-4 miesiąc pierwszy raz potem po *1-6 tyg polem po roku i później albo co rok albo
71393 Obraz!0 (11) Wyprawę narzuca się dwukrotnie, przy czym drugi raz dopiero po wyschnięciu pierws
Wybierz odpowiedni typ rekrutacji: Model rekrutacji wybiera się tylko raz - po pierwszym zalogowaniu
•    pierwsze czytanie może się odbyć najwcześniej po 30 dniach (14 dni dla nowelizac
W GMINIE Tu mieszkam, tu żyję Już po raz jedenasty został zorganizowany Gminny Konkurs Regionalny dl
Zdjęcie0680 (2) ; Po stwardnieniu masy klejącej w pierwszej warstwie (tj. po ok. 3 dniach), należy w
talizman przyniesie je naprawdę... Dwa czy trzy razy kupiłyśmy sobie tu melony, a raz popełniamy po
03(1) W lesie nie można się nudzić. Tyle tu zapachów, kolorów, odgłosów! Tego motyla widzę pierwszy

więcej podobnych podstron