uczniom decyzja ta miała przypominać o konieczności stosowania się do wymogów dyscypliny.
Później w Havre zachorował jeszcze jeden z nich i trzeba było odesłać go też do kraju. Na ocean wyszliśmy więc z 12 uczniami starszego kursu. Nie przeszkodziło to wszystkim odesłanym odbyć praktykę i zostać dzielnymi oficerami, a niektórzy są już kapitanami.
W drodze na Morze Północne, w okolicy Skagen, przeszliśmy pierwszą próbę silnego wiatru i znacznej fali. Załadowanie statku cementem spowodowało, że środek jego ciężkości był zbyt nisko i statek stał się zbyt sztywny. Tymczasem właściwe załadowanie statku żaglowego ma znaczenie o wiele większe niż zwykłego parowca, a to na skutek wysokiego omasztowania i ożaglowania, które aczkolwiek jest dobrze i mocno zamocowane, to jednak stawia opór tak znaczny, że przy bujaniu statku żaglowego zbyt „sztywno” załadowanego może zajść niebezpieczeństwo utraty masztów. Porwało więc nam wanty na jednym z masztów oraz przebiło parę iluminatorów. Nie można było puszczać się na ocean w takim stanie. Zdecydowaliśmy się wrócić na miejsce kotwiczne w Sundzie, gdzie w ciągu trzech dni starszy oficer kierował pracą marynarzy i uczniów naprawiających uszkodzenia. Poza tym przeładowaliśmy wszyscy razem 120 ton cementu do ładowni międzypokła-dowej, co powinno było dać w wyniku zmniejszenie stateczności statku.
16 czerwca opuściliśmy miejsce kotwiczne, skierowaliśmy się na Morze Północne i do Havre.
Podczas parodniowego postoju w Havre odbyło się szereg przyjęć dla oficerów i uczniów. Na przyjęciach wygłaszano przemówienia. Uczniowie mieli sposobność zwiedzić port i niektóre statki.
27 czerwca opuściliśmy gościnny port w Havre. Zaczynała się nasza podróż właściwa. Pan Jawec wraz ze swoimi eksponatami wrócił do nas do Limhamn.
24 lipca przybyliśmy do Porto Grandę na Wyspach Zielonego Przylądka, gdzie zamierzaliśmy uzupełnić zapas wody słodkiej i zabrać trochę świeżego prowiantu.
Trzeba wiedzieć, że zbiorniki wody słodkiej, aczkolwiek powiększone na statku szkolnym, nie były duże, toteż podczas
284