i piękny, że się zapatrzyłem i myślałem, jaka to szkoda, że fotografia nie wszystko może jednak odtworzyć. Tę myśl podzielili też pasażerowie. Niestety, nie było wtenczas z nami Mariana Walentynowicza, który umiałby ten widok uwiecznić.
Przed wejściem do fiordów zwykle przyjmowaliśmy na pokład dwóch pilotów norweskich zawczasu umówionych na wycieczkę, którzy statek prowadzili i znając dokładnie każdy zakątek, zawczasu mnie uprzedzali, kiedy będziemy mijali miejsca najciekawsze, o czym ze swej strony zawiadamiałem pasażerów. Była jednak część pasażerów, których piękno fiordów niewiele obchodziło i którzy czas swój spędzali przy stolikach brydżowych.
Gdy wychodziliśmy poza równoleżnik, gdzie następuje nieprzerwany dzień, intendent urządzał na pokładzie uroczystość podobną do chrztu na równiku. Każdy z pasażerów przyczyniał się czymkolwiek do urozmaicenia tej zabawy i za każdym razem wszyscy bawiliśmy się ochoczo i beztrosko. Wszakże bywało czasem na „Polonii” przeszło 600 pasażerów, którzy się mieścili w skromnych kabinach, nieraz w ciasnocie i niewygodzie, ale zawsze w bardzo dobrym nastroju. Niewygodę i ciasnotę kompensowała świadomość, że podróżujemy statkiem, na który w każdym porcie po męczącej wycieczce można wrócić jak do swego domu.
Obecność na pokładzie dwóch doskonałych pilotów norweskich nie zwalniała mnie od obowiązków kapitańskich, tylko mi ułatwiała ich pełnienie. Większość czasu spędzałem na mostku. Kiedy wszyscy wyjeżdżali na ląd na wycieczkę, miałem zwykle swoje sprawy wewnętrzne do załatwienia. [...]
W pierwszym roku z częścią załogi duńskiej było dużo kłopotów. Ochmistrze i kucharze duńscy nie umieli, czy nie chcieli dogodzić załodze polskiej, poza tym — przeświadczeni o swoim autorytecie — niechętnie stosowali się do moich zleceń, a raczej woleli je przyjmować od swoich zwierzchników w Kopenhadze. Stwarzało to bardzo trudne dla mnie warunki pracy, lecz w ciągu pierwszego roku mego dowodzenia na „Pułaskim” i na „Polonii” udało mi się większość Duńczyków zastąpić Polakami i ku zimie cała prawie załoga była spolszczona z wyjątkiem starszego mechanika, jego zastępcy oraz kilku asystentów w maszynie. W dziale tym miałem trudności z dokonaniem zamian,
352