wcale dobrze jeździliśmy konno i dotychczas jedną z największych przyjemności jest dosiąść konia.
Dziadunio był to człowiek bardzo surowy i rządził w domu jak dyktator. Bardzo nas lubił, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że pomimo słabości do nas od zasad swoich nie odstąpi. Jedynie zdanie babuni mogło wywrzeć wpływ, gdyż dziadunio bardzo ją kochał. Babunia jedyna w całym domu nie obawiała się wypowiadać swoje odmienne zdanie.
Tę różnicę zdań i łagodzący wpływ babuni obserwowaliśmy często podczas lata, gdy w sąsiedztwie przypadały czyjeś imieniny i gdy wiadomo było, że ktoś na te imieniny pojechać musi. Dziadunio bardzo nie lubił wszelkich wyjazdów i unikał ich wszelkimi sposobami. Nie lubił też dawać koni. Natomiast wszystkie ciotki na kilka dni przed takim dniem imieninowym bywały podniecone, szykowały sukienki, ale prawie do ostatniej chwili nie były pewne, czy będą mogły pojechać, a nie odważały się zwrócić do ojca. Odbywało się więc to w ten sposób, że podczas obiadu babunia zagajała sprawę, przypominając o imieninach i mówiąc, że trzeba, żeby ktoś przecie pojechał. My z bratem wiedzieliśmy doskonale, jak ważna sprawa rozstrzyga się dla naszych ciotek i cieszyliśmy się po cichu, że ciotki, już dorosłe panienki, są traktowane na równi z nami. Było rzeczą nadzwyczajną, jeżeli decyzja o wyjeździe na imieniny zapadała gładko i bezboleśnie. Zwykle dziadunio, który bywał w takich wypadkach nie w humorze, po prostu odmawiał koni. Jeszcze bardziej się upierał, gdy ciotka Ola — najbardziej samodzielna, bo prowadząca własną pracownię pończoch — występowała dość śmiało i niezależnie. Biedne ciotki wstawały od stołu, popłakiwały w swoich pokojach, a my nadal pozostawaliśmy milczącymi, bezinteresownymi świadkami dalszej rozmowy dziadunia z babunią. Kończyło się to zwykle tym, że dziadunio nie dawał wyraźnej odpowiedzi, ale wszyscy wiedzieli, że konie będą. Coś tam zaczynano szykować przy wozowni. Ciotki jednak też były trochę zawzięte i zachowywały się tak, jakby nigdzie się nie wybierały. Około godziny 6 zajeżdżały pod ganek konie i następowała druga awantura. Chodziło o to, że ciotki nie są gotowe i że konie niepotrzebnie czekają. Wszystko to było bardzo skomplikowane, gdyż trzeba sobie wyobrazić, że ilość jadących zależała od powozu, który dziadunio przeznaczy. Naszym
18