kozie śmierć,czyli jaK sobie pościelesz, tak się wyśpisz, /podchodzi do Pędzicfcowskiego i kładzie mu rękę na głowie - do su£lera/ Co ja mam teraz mówić?
Sufler; /głośno/ Pan teraz nic nie mówi,tylko Konrad. /sufluje/ Kiedy tak trzymam swę głowę...
Pędzichowski: /powtarza/ Kiedy tak trzymam swę głowę pod twę zbrodnicza ręka, to.../przerywając rolę w złości,mówi głośniej/ Czy Pan musi mi tak naprawdę głowę drapać pazurami? Skóra mnie boli i.
Kaparek; Niedotykalski!
Reżyser: Proszę dalej! Proszę roli iiie przerywać!
Kaparek: /do suflera/ Gdzie ja skończyłem?
Sufler: Teraz chciałbym się zapytać, czy zdaje mi się...
Kaparek: Co mi się zdaje? Albo Pan sufluje,albo nie!
Sufler: /jak wyżej/ Zddje mi się, że świat taki piękny z chwilę twej śmierci stanie się dla mnie otworem. Będę o niego walczył chociaż i przez krew.
Pędzichowski: Cięgle tak z głowę pod jego łapę?
Reżyser: Może Pan głowę schować do teczki. Pańska głowa potrzebna tylko dó kwestii napadu.
Kaparek: /siada na krześle/ Będę walczył! Widzisz, jak zrywam się do walki?
Pędzichowski: Stój! Błagam cię, stój! Dokęd pę
dzisz szaleńcze?...
Reżyser: Ależ pan poczmistrz robi gest ruchu.Pędzi!
Kaparek: Ja nigdzie nie będę pędził! Ja już wnuków mam,Panie Szanowny! Nie tak goręco,bo kto się na goręcym sparzy,ten na zimne dmucha.Mogę się spokojnie przejść po scenie,ale wybij sobie Pan z głowy
114