50 Akt trzeci
leutner. A to co znowu? Przecież to jest właśnie ta sztuka, którą tu teraz grają, jeśli się nie myię.
Muller. Nie inna.
schlosser. Powiedzcie mi tylko, czy to na jawie i mam oczy otwarte?
leander. Sztuka ta, jeśli nawet nie całkiem jest znakomita, to jednak z pewnych względów godna pochwały hanswurst. Pod żadnym względem godna pochwały leander. Uważam, że jest dowcipna. hanswurst. Uważam, że nie ma w niej krzty dowcipu. leander. Jesteś błaznem, więc jak chcesz rozsądzać o dowcipie. hanswurst. A ty jesteś uczonym, cóż więc możesz wiedzieć
0 dowcipie!
leander. Niektóre charaktery dobrze są przedstawione. hanswurst. Ani jeden.
leander. Jednakże, nawet jeśli wszystko inne pominę, publiczność została dobrze scharakteryzowana... hanswurst. Publiczność nigdy nie ma charakteru. leander. Aż się dziwię takiej bezczelności. hanswurst zwracając się do widowni na parterze. Czyi to nie błazen? Stoimy naprzeciwko siebie i spieramy się o dobry smak
1 on śmie twierdzić wbrew moim poglądom, że publiczność Kota w butach została w nim przynajmniej dobrze scharakteryzowana.
Fischer. Publiczność? Czy w ogóle występuje publiczność? hanswurst. A to jeszcze lepiej. A więc publiczność wcale tu nie występuje?
muller. Nigdy w życiu, on pewnie ma na myśli tylko tych kilku błaznów, co tu niekiedy się pokazują. hanswurtst. No widzisz, mędrcze. To już chyba musi być prawda, skoro ci mężowie tam na dole tak mówią, leander. Jestem w pewnym kłopocie, ale nie oddam ci tak łatwo zwycięstwa.
Pojawia się Hince
hanswurst. Panie myśliwy, pozwól na słówko. Hince podchodzi, Planswurst rozmawia z nim na stronie hince, No jeśli tylko o to chodzi. Ściąga buty, wspina się na żerdź, łapie kapelusz, skacze na dół, zakłada buty hanswurst. Zwycięstwo! Zwycięstwo! król. Do kroćset! ale ten myśliwy jest zręczny! leander. Zasmuca mnie tylko, że pokonany zostałem przez błazna i że nauka musi ustąpić pierwszeństwa głupocie. król. Uspokój się. Chciałeś zdobyć ten kapelusz i on też chciał, nie widzę tu znowuż żadnej różnicy. - Ale cóż przynosisz, panie myśliwy?
hince. Graf von Karabasz poleca się najpokorniej Waszej Królewskiej Mości i przesyła te oto dwa bażanty. król, To za wiele, za dużo! Przygniata mnie ciężar mojej niewdzięczności! Już dawno powinienem dokonać obowiązku odwiedzenia go i dzisiaj nie będę dłużej zwlekał. Każcie prędko przygotować państwową karocę, zaprząc osiem koni, wyruszam razem z moją córką. A ty, panie myśliwy, będziesz nam wskazywał drogę do zamku grafa. Wychodzi ze swoim orszakiem Hince, Hanswurst
hince. Czego dotyczyła wasza dysputacja? hanswurst. Twierdziłem, że pewna sztuka teatralna, której zresztą w ogóle nie znam, Kot w butach, jest nędzną sztuką. hince. Ach tak?
hanswurst. Adieu, panie myśliwy. Wychodzi hince sam. Rozpacz mnie ogarnia. Osobiście pomagam błaznowi w jego zwycięstwie nad sztuką, w której sam gram główną rolę. O losie, losie! W jakież wiry wpędzasz tak często zwykłego śmiertelnika? No ale już się stało. Oby tylko udało mi się osadzić mojego kochanego Gotlieba na tronie. To wynagrodzi mi wszystkie nieszczęścia. - Król chce odwiedzić grafa? To jeszcze jedna fatalna sprawa, którą muszę jakoś załatwić. A zatem nadszedł wielki dzień, w którym was, moje buty z cholewami, bardzo będę potrzebował. Tylko nie sprawcie mi zawodu, jeszcze dzisiaj musi się wszystko rozstrzygnąć. Wychodzi Fischer. Powiedzcie mi tylko. Jak to jest: a to raz sztuka sama - a to znowu sztuka w sztuce...
schlosser. Z pewnością zwariowałem, ale zaraz mogę wam powiedzieć, to jest rozmyślnie taki rodzaj sztuki, to tak ma właśnie być.