sząc bogów o to, czego potrzebują. Według innego autora półpogański a półchrze-ścijański kapłan-ofiarnik czerkieski (obierany dożywotnio z pośród starców), odmawiając modlitwy podczas nabożeństwa w świętym gaju, przeważnie prosi w nich
0 dobra doczesne, urodzaje, deszcze, wybawienie oci pomorów, najazdów i wogóle od wszelkich klęsk. A. Omarov — była o nim mowa na str. 157 — podaje m. i. codzienną modlitwę dziecka łąckiego, której pierwsza połowa brzmi: „Chwała (niech będzie) bogu! Niech się pomnoży i nie pomniejszy zboże, abyśmy nie zaznali głodu: niech nie będzie niedostatku w zbożu i owcach; niech będzie dobry urodzaj na zboża
1 jagnięta: niech nic nastąpi dla nas dzień, w którym pozazdrościlibyśmy dymowi (tak!) sąsiada! i t. d.“.
18& Ponieważ modlitwy, wygłaszane w czasie pospólnych nabożeństw w świętych gajach (nieraz wobec wielotysięcznego tłumu), winny być wyczerpujące,, a, odmawiając je, nie wolno jest się mylić, ani oczywiście zapominać napomknień o rozlicznych potrzebach, przeto za najważniejszy obowiązek kapłana-ofiarnika (obieranego z pośród starych, ogólnie szanowanych chłopów) uważają nadwołżańscy Finowie umiejętność dobrego modlenia się czyli udatnego improwizowania przemówień do bóstw. Stąd przy obiorze ofiarnika pierwszorzędną rolę odgrywają; łatwość wysłowienia się czy krasomówstwo kandydata i dobra jego pamięć. Zważywszy to oraz wogóle wielką ważność modlitwy w pogańskim kulcie najbliższych sąsiadów Słowian, tern bardziej zrozumiemy, dlaczego u naszych.przodków, u których z wszelkiem prawdopodobieństwem w czasach przedchrześcijańskich panowały podobne łub raczej wprost identyczne stosunki, ofiar-nik zwał się żt.rT.cr., na ofiarowywanie zaś mówiło się żj.rti. Oba wyrazy urobione są od pnia żi.r-, który mamy w stind. grnati 'wzywa; wysławia; opowiada, prawi’, w lit. girti 'chwalić, wysławiać’.
184. Zapoznawszy się z modlitwą, przejdźmy obecnie do .drugiej ważnej części składowej wszelkiego kultu, mianowicie do ofiary. Ofiarę pospolicie uważa się za typowy przejaw religijnej czci. Tymczasem najczęściej jest ona poprostu dubletem dla odwiecznej instytucji wymiany darów. Według mianowicie prastarych przekonań, głęboko wkorzenionych w ludową psychikę, kto otrzymuje dar, ten jest związany wobec darzącego i musi się mu odwzajemnić. Takie przekonanie prowadzi niekiedy do charakterystycznych przejawów; biedny, powiedzmy, współrodowiec obdarowuje bogatego w tym jedynie zamiarze, aby zostać wynagrodzonym z nawiązką. Właśnie zupełnie podobnie rozumie lud ofiarę. W ścisłym z tem związku za ogólny schemat inwokacyj, towarzyszących ofiarowaniu, śmiało można uważać zdanie: „Boże, ja tobie daję tę ofiarę, a ty mi daj (wzgl. zrób) za nią to i to“. — „Święty Jerzy! (lub; „Święty Dymitrze!", albo: „Samo-divo!“, albo; „Wampirze!") — modlili się starcy bułgarscy w ub. wieku, stojąc np. przed ofiarowywanem jagnięciem — „ja ci składam tę ofiarę, a ty daj szczęście" (wzgl. „nie rób szkody", lub; „uwolń od takiego to a takiego nieszczęścia")ł.
« SbNU, t. 34, r. 1920, str. 2K1.
To też jeśli mimo złożenia ofiary wieśniak nie otrzyma od Boga, świętych, dusz zmarłych czy demonów etc. tego, o co prosi, uważa się za pokrzywdzonego i gotów jest nawet posunąć się do karania istot, które obdarował napróżno. Sama więc ofiara jako taka bynajmniej niekoniecznie jest przejawem czci religijnej; ostatnia zdradza się dopiero w sposobie ofiarowania, czynionych przytem gestach, w wygłaszanej jednocześnie prośbie t. j. modlitwie i t. d. Są jednak i między ofiarami takie, które same przez się niewątpliwie od początku należały do spowodowywanych przez cześć prawdziwie religijną w ścisłem znaczeniu słowa a także — i to przedewszystkiem — przez uczucie zobowiązania wobec bóstw czy żywiołów i t. p. Gdy wieśniak kaukaski, wschodnio-fiński czy słowiański, zbierając, powiedźmy, jagody, pozostawia garstkę dla demonów leśnych, — gdy, polując, cząstkę zdobyczy również oddaje bogom, — bynajmniej nie zawsze czyni to w tym celu, aby wzamian otrzymać więcej łupu. O ile się orjentuję w przedmiocie, zupełnie przeciwnie, najczęściej świta mu myśl, iż owe jagody i zwierzyna należą nie do niego, lecz do bóstw, i że on, zabierając je dla siebie, winien jest choć częścią zbioru obdarować prawych właścicieli, aby ich sobie zjednać. To jednak będą mniej typowe przykłady faktów, o jakie mi w tej chwili chodzi; bardzo typowym natomiast jest tu — prastara i znana już najprymitywniejszym ludom ofiara z pierwocin. Pierwsze uchodzi zawsze za najlepsze i właśnie tego najlepszego nie przywłaszcza się, lecz dobrowolnie składa na ofiarę, uznając w ten sposób kornie pierwszeństwo bóstw czy innych istot przed samym sobą; już u prymitywów pierwsze płody, zebrane podczas t. zw. dzikich żniw, czy też pierwszy łup myśliwski oddaje się bogom.
185. U włościan słowiańskich podobna ofiara z pierwocin odgrywać się zdaje dziś jeszcze większą rolę, niżby to się w pierwszej chwili mogło zdawać, sądząc ze skąpych wiadomości w źródłach; przyczem chłopi..ci,.jako przedewszystkiem rolnicy i hodowcy, przeznaczają oczywiście na taką ofiarę głównie pierworodne zwierzęta swych trzód, pierwszą trawę z łąk, pierwsze ziarno z pól i pierwszy owoc z sadów, przyznając tym płodom, jak inne ludy, największą wartość. Tak więc znaczna część Słowian południowych składa na wiosnę (w dzień św. Jerzego) krwawą ofiarę z pierworodnego jagnięcia, które przytem pierwsze danego roku zostało urodzone; tak w niektórych okolicach Serbochorwacji pierwszy pokos trawy na sianożę-ciach rzuca się do rzeki; podobnie np. na Rusi i indziej pierwszą garść użętego zboża albo nawet cały pierwszy snop stawia się na „pokuciu" t. j. pod obrazami świętych, a nieraz jeszcze i dziś z wykruszonego zeń ziarna sporządza się obrzędową zażynkową kaszę, co z bezwzględną pewnością jest resztką dawnej strawy ofiarnej: Rusinki „za nic nie będą jadły pierwszych płodów letniego zbioru, jako to