ków nic cieszyła «ię uznaniem. Artyita wiedział chociażby z wojaży do Paryża, iż prezentacje samego przedmiotu można z lepszym skutkiem zastąpić obrazem umownym. Wreszcie dysponował świetnym sloganem ułożonym przez specjalistów. O plakacie było głodno nie tylko w Warszawie**. Witold Chomicz wspomina: „W latach 1920-1927 mieszkałem w Lublinie. Miasto oddalone od stolicy było skromna prowincja- Ukazanie sic na murach domów i slupach ogłoszeniowych takiego plakatu jak Radlon sam pierze było dla mnie, gimnazjalisty, rewelacja. Nie było w dziełach graficznych Gronowskiego — docierających do miast powiatowych, stacyjek kolejowych i urzędów — kompromisów artystycznych/. Wspomina Jan Słomczyński: „Ukazanie się plakatu Radton tam pitne wywołało ożywione dyskusje. Ludzie nawet nie związani z grafiką oglądali go z zainteresowaniem, mówili o nim. choć nie prowokowano ich do tego".*1 Publiczność miała wreszcie swoją sensacją, swój szlagier. Łatwo wpadał w ucho slogan, lecz jeszcze bardziej wbijał się w pamięć obraz, zbudowany na pomyśle - logiczne w nielogicznym, realne w nierealnym. Metamorfoza czarnego kota po kąpieli w pianie mydlanej „Radionu", jakby z tricku filmowego. bawiła dowcipnym pomysłem. Warto w tym miejscu przytoczyć zawsze aktualne słowa Tadeusza Peipera zaczerpnięte z artykułu „Metafora teraźniejszości". „Metafora i dowcip mają jedno niewątpliwie wspólne: niezgodność ze światem realnym, niezgodność z realnym przebiegiem spraw". I dalej o różnicach: „Mając inne pochodzenie, inne też ma działanie nierealność w metaforze, inne w dowcipie. W dowcipie ma być nierealność odtrącona, w przenośni przyjęta. W dowcipie ma budzić śmiech, w przenośni wzruszenie".64
Od 1926 roku Gronowski często wyjeżdżał do Paryża, na krótszy lub dłuższy pobyt, a począwszy od 1929 roku utrzymywał tam własną pracownię projektową. Zdobywał pozycję na rynku grafików, znacznie jednak skromniejszą niż w Warszawie. Współpracował
* do.-r.4mi towarowymi „Au Louvre". „Lafayette”, fabryką obuwia „Cecille". wytwórnią win, fabryką ołowków «. Wszedł w bliski kontakt z crołowymi pumami graficznymi „Gebrauchsgraphik" i „Commw-cjal Art", dzięki którym wieści o utalentowanym grafiku polskim rozeszły się po całym i wiecie. Dzieląc czas między Paryż i Warszawę, dbał. by jego prace nie schodziły nadal ze słupów ogłoszeniowych i lamów czasopism ilustrowanych. Dwoił się i troił -dekoracje dla Reduty. Teatru Polskiego. Teatru im. Bogusławskiego. Rozmaitości, pomysły dla scenek re-wtowych, stała współpraca z wielkimi firmami i przedsiębiorstwami: „Plutosem", „Fruzińskim".
„Fuchsem". „Schichtem", LOT-em. Był też doradcą artystycznym w Zakładach Litografii Artystycznej W. Główczewsklego. Zamieszczał ilustracje w snobistycznej „Pani", ziemiańskim „Teatrze i Życiu Wytwornym". „Bluszczu" i w tuwimowskim magazynie „To-to". Dla robotniczego wydawnictwa ..Książka" projektował okładki. Uczestniczył w kampaniach propagandowych spółdzielczości, organizacji społecznych i politycznych. W wyborach do Sejmu zasilał grafiką propagandę, raz na rzecz listy PPS. a w następnej kampanii - na rzecz listy rządowej, co można uznać za dowód, że w pozaartystycznych kwestiach nie oglądał się zbytnio na ideologię.
Ta nieprawdopodobna ckspansywność miała i ujemną stronę — rutynę, powierzchowną stylizację, zadowalanie się byle efektem, czasem banałem. Pracom graficznym brakowało nieraz świeżości przeżycia. Krytycy wyrażali niepokój. Słonimski pisał w cytowanym już artykule: ..J...J powinien (Gronowski) jednak strzec się codziennych małych triumfów swego talentu - mogą go one bowiem zbyt długo zatrzymać w drodze ku wielkim i poważnym zadaniom malarskim". Obawę tę podzielał również Lech Niemo jew-ski, kolega Gronowskiego z okresu studiów: „Przy-znam, że żywię pewną obawę. Zbyt wiele triumfóu spadło nań w początku kariery" * Systematyczny kontakt - via Paryż - z* światową grafiką zapewniał
T Gronoictkl IMS