1
wiem, według silnej tradycji sięgającej Platona, a najdobitniej wyrażonej w poglądach Romana Ingardena, właściwym medium literatury jest język mówiony, dla którego pismo stanowi jedynie „protezę” przydatną do głośnego odtworzenia utworu. W takim ujęciu pismo, druk i książka nie są postrzegane jako materia literatury1. I choć filozof zauważa rodzące się w związku z tym pytania, odmawia drukowanemu tekstowi statusu warstwy konstytutywnej dla dzieła literackiego, określając go wyłącznie mianem „fizycznego fundamentu”. Jak powiada:
Był czas, kiedy powstawały literackie dzieła sztuki, które nie były pisemnie utrwalone. (...) Dzieło było czysto językowo-brzmienio-wym tworem. Skoro jednak utrwalono je zrazu w rękopisie, a potem w druku i odkąd przeważnie bywa odczytywane, zmieniła się o tyle jego czysta językowa brzmieniowość, że druk (wydrukowany tekst) nie należy do elementów samego dzieła sztuki literackiej (w ten sposób, żeby był nową warstwą, jak chciał np. Nicolai Hartman), lecz tworzy wyłącznie jego fizyczny fundament. Jednak przy czytaniu ukształtowanie druku odgrywa rolę modyfikującą, tak że brzmienie słowa wchodzi w bliższy związek z wydrukowaną postacią słowa, jakkolwiek nie stapia się z nią w jedną całość. Znaki drukarskie nie zostają przy tym ujęte w swej indywidualnej no fizycznej postaci, lecz - analogicznie jak brzmienie słów - jako pewne idealne typy i w tej postaci zostają powiązane z brzmieniem słowa. To wprowadza pewne zanieczyszczenie [pokreśl. - K. B.] w całość dzieła sztuki literackiej, z drugiej jednak strony umożliwia zachowanie tożsamości dzieła sztuki o wiele wierniej, niż to było osiągalne przy czysto ustnym przekazywaniu dzieł literackich2.
Ciekawe, że filozof nie wyjaśnia tutaj, na czym polega owa „rola modyfikująca druku” i co oznacza, że „brzmienie słowa wchodzi w bliższy związek z jego wydrukowaną postacią”. Więcej na ten temat mówi w Wykładach i dyskusjach z estetyki, gdzie ostatecznie, nieco bezradnie, przyznaje, iż zgadza się, „że graficzne znaki także jakoś do dzieła literackiego przynależą”. Nadal nie precyzuje jednak, na czym miałoby to polegać. I chociaż szeroko rozwija kwestie rozmaitych realizacji brzmieniowych i ich wpływu na kształt, znaczenie i odbiór dzieła, nie dostrzega po-
tencjalnej analogii pomiędzy nimi a np. różnymi krojami pisma3. Za to zauważa, że pewne rodzaje czcionek utrudniają mu czytanie; jako przykład podaje Stefana Georgego, którego specyficzna typografia drażniła go podczas lektury i przeszkadzała mu w odbiorze4 5. „0 tyle tedy nie całkiem obojętny jest kształt fizyczny książki”, konkluduje:
Powinien być taki, żeby percepcja druku czy pisma była jak najbardziej przelotna, żeby jak najszybciej dokonał się ten krok ku uchwyceniu typowego brzmienia słowa, no i jego znaczenia. Z tego powodu powinny te właściwości druku (...) być jak najbardziej stypizowane, znormalizowane, żeby od razu wpadało w oko, o jakie to słowo chodzi, a cała reszta żeby nas już nie odwodziła od skoncentrowania się na słowie4.
Dalej Ingarden nadmienia, że „(njie całkiem tak samo jest przy obrazach, przy malowidłach”6, a zatem w sztukach plastycznych, w których najwidoczniej materialne cechy fizycznego podłoża mogą (choć niekoniecznie.powinny) pełnić inną rolę. Zauważmy, że we wcześniejszym fragmencie dostrzegalna obecność elementów graficznych określana jest przez niego jako „zanieczyszczenie" - jako nieuprawniona i niepożądana ingerencja Obcego w czystą materię literatury. Jeśli dzieło literackie przyciąga uwagę owymi szczegółami, które są „nieistotne, które zawadza[ją], a nie prowadz[ą] do celu, o jaki chodzi”7, oznacza to, że literatura w sposób nieuprawniony sięga po środki przynależne sztukom przestrzennym8 - następuje jej swoista hybrydyzacja, a na to filozof się nie godzi. Zwróćmy uwagę na normatywny ton tej wypowiedzi: materialna forma powinna być maksymalnie neutralna, służyć tylko jako przeźroczysty, niezauważalny wehikuł przenoszący czytelnika od razu do treści, czyli do „celu, o jaki chodzi” - oczywiście, filozofowi. Bo cel artysty może być - i bywa - inny. Istnieją pisarze (co zauważa sam Ingarden, choćby w przypadku Georgego), którzy sięgają po podobne środki, aby zwrócić uwagę na materialność uprawianej
Por. R. Ingarden, Szkice z filozofii literatury, Kraków 2000, s. 22; idem, O dziele literackim, Warszawa 1988, s. 451.
Idem. O doznawaniu dziełn litprnrhipnn 107« 71—95
Idem, Wykłady i dyskusje z estetyki. Warszawa 1981, s. 221.
Ibidem, s. 278, 428.
Ibidem, s. 278.
Ibidem.
Ibidem.
Por. Lessingowski podział na sztuki przestrzenne (malarstwo, rzeźbę) i temDoralne (literaturę, muzykę).