rżysk (pola skromnych pochówków ciałopalnych) i osad (bezładnie rozproszone lub ustawione szeregowo jednakowe, małe półziemianki) wyraźnie wskazują na egalitarne, samowystarczalne, lokalne społeczności typu wiejskiego, utrzymujące się z nie wyspecjalizowanego rolnictwa.
Aby nie czynić problemu zbyt prostym, trzeba przyznać, że wnioskowanie li tylko z materialnych śladów działania jakiejkolwiek społeczności może być zawodne. Takjest na przykład z całkowitym brakiem broni w grobach kultury wielbarskiej, powszechnie identyfikowanej z Gotami, którym trudno wszak odmówić sukcesów militarnych. Różnorodne przyczyny kulturowe mogą bowiem sprawić, że szczególne kategorie przedmiotów są traktowane inaczej, co powoduje na przykład ich niedoreprezentowanic w materiale archeologicznym. Z drugiej jednak strony w przypadku Słowian dysponujemy przecież sympatycznym świadectwem Teofylakta Simokatty (Historiae VI, 2, 10-16) o przesłuchaniu przez cesarza Maurycego (582—602) trzech przybyłych z dalekiej północy Sklawinów „uzbrojonych” jedynie w instrumenty muzyczne i deklarujących pacyfistyczny charakter swoich współziomków.
W każdym jednak razie trzeba by uciec się do bardzo pokrętnej argumentacji, aby dostrzec w faktach demograficznych i archeologicznych uzasadnienie dla tradycyjnej hipotezy o dosłownej, tj. fizycznej ekspansji Słowiańszczyzny jako rozprzestrzeniania się ludu wraz ze swoją kulturą. Od razu zatem proponuję, aby mówić nie o ekspansji „Słowian”, lecz o ekspansji „słowiańskości”; aby porzucić wizję rozprzestrzeniającego się „ludu” na rzecz wizji rozprzestrzeniającego się wzorca kulturowego. Archeologia może dostarczyć pewnych danych do rozpatrywania takiej hipotezy. Na przykład niedawne odkrycia na wielkopolskich stanowiskach wczesnosłowiańskich mogą świadczyć o kontynuacji tradycji „przeworskich” w garncarstwie. Znaleziska dobrze zdefiniowanych zespołów zawierających m.in. naczynia o formach niewątpliwie późnorzymskich lecz wykonane w technologii „słowiańskiej” mogą oznaczać konieczność ponownej interpretacji wcześniejszych odkryć (W. Dzieduszycki, T. Makiewicz, A. Sobucki 1998, s. 167; J. Kabaciński, E. Krause, K. Szamałek, M. Winiarska-Kabacińska 1998, s. 354).
Zamiast kontemplować niezwykłość sukcesu terytorialnego trzeba zastanowić się nad jego dającymi się teoretycznie uzasadnić przyczynami. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, na czym polegała atrakcyjność „słowiańskości”, która sprawiła, że zaakceptowały ją zróżnicowane etnicznie populacje zamieszkujące niemal jedną trzecią Europy.
Oczywista przaśność i pozorna nieatrakcyjność kultury wczesnosłowiańskiej nie predestynowały jej do odegrania znaczącej roli w dziejach kontynentu. Co się zatem wydarzyło, że samoidentyfikacja „słowiańska” zdominowała tak wielkie obszary, stając się alternatywą kulturową dla populacji, które w trakcie gwałtownych zdarzeń okresu późnoantycznego nie zdołały wytworzyć stabilnych organizacji terytorialnych o charakterze państwowym? Dla nich zdecentralizowana struktura władzy samowystarczalnych społeczności lokalnych mogła być zachęcająca z powodu swojej trwałości i przewidywalności, wynikającej z oparcia relacji społecznych raczej na więzach krwi i sąsiedztwa niż na podporządkowaniu (nawet dobrowolnym) interesom elity politycznej kontrolującej organizację terytorialną. Integrujący