biografii lntoloklunlnej — «tn» czaj filozoficznym. 1 wuny wy-
Naiwa U nia Jaat mota całkowi, lo Li.i„ ponlawnt. dr Florian ZnanJockl nla zajmował się tylko fllozoflii Nlo widząc dla wloblo mm na karierą unlwaraytackii na ziomlach polskich, rozpoczął prace w nowo utworzonym Towarzystwie Opieki nad Wychodźcami, zoztajec tam po pewnym czasie dyrektorem biura i redaktorem czasopisma „Wychodźca Polaki”, do którego sam również pisywał. Z perspektywy jego późniejszych losów nie ulega wątpliwości, źe praca ta. acz niezbyt bodaj łubiana i traktowana głównie jako praca zarobkowa, była początkiem ewolucji, w której wyniku Znaniecki stal się socjologiem. On sam wszakże jeszcze tego kierunku nie przeczuwał. Chciał być filozofem i to filozofem dokonującym prawdziwej rewolucji duchowej.
Działał niezwykle aktywnie w Polskim Towarzystwie Filozoficznym i Polskim Towarzystwie Psychologicznym, należał do najwięcej piszących współpracowników „Przeglądu Filozoficznego" i jut w dwa lata po Zagadnieniu wartości w Jilozojii ogłosił programową poniekąd książkę Humanizm i poznanie (1912), Wygłaszał niezliczone odczyty i referaty, a także wykładał filozofię na Żeńskich Kursach Pedagogicznych. Jako filozof wzbudził przychylne zainteresowanie specjalistów i publiczności. Był to z pewnością niezwykle udany okres tycia Znanieckiego. O Warszawie ówczesnej napisał w autobiografii: „Mimo (...) złych warunków materialnych znalazłem tu wyjątkowo dobrą atmosferę spolecznomoralną, Intelektualiści cieszyli się niezwykłym prestiżem i zainteresowaniem ze strony wszystkich sfer społeczeństwa (...) Tak na przykład, gdy opublikowałem książkę filozoficzną Humanizm i poznanie _ dla
przeciętnego czytelnika bardzo trudną — sprawozdania o niej zamieściły nie tylko czaaopis-
fiiui bibliograficzne I filozoficzno, locz takie popularne maguzyny i prasa codzienna (...) Pisały jo osoby, do których nikt o to alt; nio zwracał Ji których najczyściej nie znalom. Żyjąc w takim środowisku, wśród pracowników nauki wykazujących najwyższe aspiracje naukowe, inspirowanych nie kończącymi się dyskusjami, zawsze skłonnych służyć krytyczną konsultacją, opinią bądź oceną, zagłębiłem się całkowicie i z przyjemnością w dociekaniach teoretycznych. W ciągu trzech i pół lat mego pobytu w Warszawie wykonałem więcej pracy twórczej niż niejeden naukowiec uniwersytecki, prowadzący zajęcia dydaktyczne”
Znaniecki marzył jednak o katedrze uniwersyteckiej. „(...) Zacząłem wtedy — pisze — myśleć poważnie o opuszczeniu Polski i spróbowaniu szczęścia prowadzącego do kariery uniwersyteckiej w jakimś innym kraju, ponieważ wydawało mi się, że jest to jedyna szansa swobodnej pracy naukowej" Ale nie tylko to: „Pragnąłem — czytamy w cytowanej autobiografii — czegoś więcej niż uznania wśród rodaków i oddziaływania intelektualnego w jednym kraju” u. Rosja nie wchodziła w rachubę z przyczyn patriotycznych, Europa Zachodnia stwarzała nikłe szanse rychłego awansu; pozostawała Ameryka. Znaniecki brał pod uwagę to, że „(...) żyła tam już spora liczba dobrze zorganizowanej ludności polskiej, która nie miała intelektualnych przywódców" u.
Z pomocą przyszedł Znanieckiemu przypadek. Do Warszawy przybył w 1913 roku William I. Thomas — amerykański antropolog, psycholog społeczny i socjolog, który zaprojektował poważne badania nad imigrantami do Stanów Zjednoczonych i poszukiwał w Europie infor-
n jnlriektiułM dmerykc, wyd cyt, s. ST. ■ Ibid » Md