'Sprawą sposobu przekazania' materiału dokumentacyjnego, zalotną od typu wydani*
' (KG 221—HZ, 218, 270).
Dlatego Gollńskl — który twierdzi (ZG 17. 55—56)..jic tckstologia opisuje Indywidualne dzieła lub ich grupy oraz odtwarza historią, .własnych zabiegów poznawczych (można by Ją wiąc nazwać samoiywną), a twierdzi takie, ie od Gór-skiego różni się ary kluczeniem momentu usługowoścl wobec Instytucji wydawniczej — przydaje chaos do chaosu, gdy± o tej usługowoścl Górski mówi wyraźnie w związku z edytorem: tak we fragmencie cytowanym przez -Golińskiego (ZG 53, przypis 50), Jak Ł w innych miejscach Tekstoloęii, co sam Gollńskl.takie przyznaje (ZG 40); a w dodatku sam Goliński też powie czasem: „tckstologia (względnie [J] edytorstwo)" (ZG 6). Na tle przedstawionych Jut usiłowań* dystynkcyjnych ten dwuczłonowy termin wypada (podobnie Jak Trzynadlowsklego tcrmlp „odytor--wydawca’*) nazwać błędem tynekdochy. Z błądu tego wynika rozchwianie, .Rozwalające mówić: raz — że edytorstwo to technika wydawnicza (ZG 53), rapże edytor (m. In.) rekonstruuje proces powstawania dzieła w Jogo tekstowych yy-znacznikach (ZG 98); a nawet — że wydawca (edytor?) winien pozostać pry kategoriach opisu (twórczego!) zaświadczonego przez dokumentacją tekstową (ZG 95), Ten rozrzut Jest już równie szeroki (i daleki od precyzji), jak opisany rozrzut terminologiczno-zaaczeniowy u Trzynadlowsklego, i to tylko pozwala mi w tym miejscu podjąć te sprawy, które Trzynadlowski omawia w związku z rolą edytora.
Otóż tam, gdzie obowiązkiem edy*ora Jest lokalizacja “chronologlczno-przestrzen-no-sytuacyjno-modolrm utworu („kto, kiedy, ■ do kogo, o czym i Jak"), edytor wchodzi Już w rolą historyka literatury, a nie tylko przygotowuje temu ostatniemu .materiał badawczy" (JT 26). Bada już nie tekst tylko, ale także kontekst uwarunkowań • (robił to I filolog), dostąp do nich uzyskując głównie przez inne teksty, a wiąc Jakby wykraczając poza sferą tekstów i nie wykraczając z mej*.
Nie ufając wykonalności postulatu, by redaktor wydawniczy „ciałem połknął duszą” edytora naukowego, sam utrzymują z kolei, że edytor naukowy musi (czasem?) „dałem połknąć duszą” teoretyka literatury, historyka literatury i krytyka literackiego (Jeśli -orzez krytyka rozumieć tego. kto bada Jednostkowe właściwości Wybranego utworu). Teza, te edytor wie o utworze więcej niż autor, odpowiada podobnej tezie o krytyku literackim* który tekstu, a nie autora, pyta, co ma myśleć o utworze (recenzent jest także w tej roli 1 sytuacji). I prawomocności tej tezy-postulatu nie można nadwątlić anegdotami o naiwności naszych naukowych pradziadków albo o omyłkach naszych znakomitych dziadków. Błędy Kleinera czy Kucharskiego 6yły popisami wyobraźni edytorikiej i mistrzowskiego warsztatu edytorskiego. Przysłowie o błędach, aa których się trzeba uczyć, nie wzięło się z powietrza, bo wiadomo, te aa błędach patałachów uczyć się nie warto. Błędy mistrzów, a raczej nie błędy, lecz same módl procedendi, zachowują sens także wtedy, kiedy Ich wynikowi zaprzeczy znalezisko materiałowe. Taki los spotkał Kłeinerowskl argumentujący komentarz stylistyczny do wersów Słowackiego: „Lub aa konną potrójną Papieża / t-4 śmiecie / Gnacie” (Beniowski, p. V, w. 520-S22).;Trzeha zrozumieć i przyjąć, że porządek wypowiedzi poprzez tekst i porządek wypowiedzi o tekście są porządkami różnymi logicznie, aby następnie przyjąć opinię, że wprawdzie i w edytorstwie contro joctum non oolet erpnwslun, ale nowy jlakt nie tylko nie ubezpotrzebnia Interpretacji, lecz przeciwnie: sam jej Jeszcze ' ^ Lecz Jest opinie, te bibUsta powinien na własne oczy zobaczyć Ziemię Świę
tą (a filolog klasyczny — Grecją czy Italię) 1 przejść po niej własnymi nogami, aby takie w ten sposób uchwycić „penżum loci", a przezeń — ślady „penti lem-potW.
108