Hieronim Morsztyn (ok. 1581—ok. 1623)
Przeświadczenie, iż trywialny, nieodparty seksualizm wyklucza wszelką wzniosłość i dostojeństwo człowieka, żywi też Hieronim Morsztyn. Wspomina on wprawdzie o najpiękniejszym Bożym dziele — niewiastach:
(...) w tym przodek nad anioły mają,
Bo nieśmiertelnym duch[o]m się równają I do boskiej snadź też doskonałości
W nienaruszonej przychodzą czystości.
(SW 66, w. 75-78)
Jest to jednak ironiczne przytoczenie neoplatońskich mrzonek w utworze poświęconym bezskuteczności zmagania się z potęgą przyrodzonej żądzy34. Jak bowiem stwierdza bohaterka innego wiersza: „Trudno się przyrodzeniu sprzeciwić!” (SW 103, w. 39). W świecie rządzonym nakazami religii chrześcijańskiej jedyny ratunek przed upadkiem w nieczystość ukazuje św. Paweł, który napomina wiernych: „jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć” (1 Kor 7,9)35. Morsztyn nie ma złudzeń — ciała nie sposób ujarzmić. Dlatego zniesławionej pannie pozostaje wybierać: albo będzie niewiastą wszeteczną, „Albo już dobrą żoną, małżeństwa świętego / Związkę nosząc” (SW 103, w. 25-26). Dlatego też Zygizmunda, dopuściwszy się grzechu z nisko urodzonym Gwizardem, zagniewanego ojca obwinia o swój upadek:
Boś mnie mógł wydać za mąż, a mojej miłości Pozwolić pewnych granic bujnych cielesności,
Pomniąc na to, żeś sąm jest z mięssa ulepiony \ Iz rozmaitych żelek gorąco spojony.
J I corkęś <nie> kamięnięm spłodził: to też ciało I mnie się rowno z ludźmi inszęmi dostało.
(SW 35, w. 249-254)
W zimową noc, jaśniejącą od księżycowej poświaty, nienasycone zmysły budzą tęsknotę do cudzej żony (SR 12, w. 157—159). Poeta nie potępia wprawdzie tych zdrożnych pragnień, ale uważa je za niepotrzebne utrapienie (w. 160). Zgodnie zatem z radą św Pa-wła zachwala małżeństwo jako zręczny wybieg w niemożliwej do wygrania wojnie z ciałem:
Ożenić się, to fortel (...).
(w. 161)
Sam Bóg przecież nakazał małżonkom płodzić i — co Morsztyn zdaje się uznawać za niepomiernie ważniejsze — „wszelakiego / pozwala w tym spojeniu ukontentowania” (w. 176-177). Jednakże, zgodnie ze słowami Zygizmundy, „bujne cielesności" dostępne są mężowi i żonie tylko do „pewnych granic”. Stwierdzenie to poeta powtarza — 34 Por. L. Kamykowski, Kasper Twardowski. Studium z epoki baroku. Kraków 1939, s. 28-29; Cz. Hernas, op. dl., s. 45 (obaj badacze omawiaja Trzy grzechy śmiertelne jeszcze jako utwór K. Twardowskiego); R. Warchol, op. cii., s. 41-42. 33 Cytat za: Pismo Swięle Starego i Nowego Testamentu. Przekład z języków oryginalnych. Oprać. Zespól Biblistów Polskich. Poznań 1980.
z goryczą — w wierszu Trzy grzechy śmiertelne, dodając zarazem, że ten, kto żeni się po to jedynie, aby zaspokoić pożądliwość, niewielkie musi odczuwać pragnienie (SW 66, w. 45-48). Nieokiełznany pożar zmysłów wiedzie bowiem zhańbioną pannę do zaniechania małżeństwa, gdyż — jak sama szczerze wyznaje:
Nie chce mi się opuścić wszytkich dla jednego.
(SW 103, w. 30)
Skłania też żądnego rozkoszy mężczyznę do przewrotnego zwierzenia:
Ja bym dosyć miał i na tym,
Kiedy bym był tak bogatym,
Bym się ni ocz nie frasował,
A coraz inszą miłował.
(SW 176, w. 9-12)
I owo żywiołowe doświadczenie zmysłowości każe wątpić w uświęcającą moc sakramentu. Ostatecznie zatem poeta polemizuje z Pawiowym zaleceniem:
Żenić się każą, kto wytrwać nie może;
A ono dobre jakie takie łoże.
Toż właśnie czyni małżonek poczciwy Cnotliwej żenie, co gach niewstydliwy Łożnej niewieście. Nie masz w tym różnice:
Toż mają czyste, co i nierządnice,
Taż rozkosz, tęnże smak (...).
(SW 163, w. 1-7)
Chrześcijańscy myśliciele ze zgrozą i oburzeniem występowali przeciw sceptykom i naturalistom głoszącym, że ludzie nie różnią się od zwierząt^. Pogląd ten odrzucali również XVI—wieczni humaniści, którzy pragnęli ukazać szczególną pozycję człowieka w świecie. Polski filozof, Jan z Trzciany, za Giovannim Pico della Mirandola powtarzał, iż życie podporządkowane zmysłom upodabnia istotę ludzką do zwierząt i degraduje jej godność, zaś życie nakierowane na wartości duchowe — uwzniośla^ .
Szydercze echa tej dyskusji pobrzmiewają w wierszu Morsztyna Do Annusźe o piesku (SW 75). Kochanek wyraża tu zdziwienie miłością panny do „Lewusia”, co pilnuje jej i s y p i a z nią. Przekonuje dziewczynę argumentem chrześcijańskich apologetów i neoplatoników:
(...) Więcej ja najduję W sobie godności: t o ż i ja uczynię,
[Bom] ja wżdy człowiek, a to [zaś] bestyje.
(w. 4-6)
i(' Zob. T. Gregory, Etyka i religia w krytyce libertyńskiej. Przel A. Tylusińska. Warszawa 1991, s. 26-29; J. S. Spink, Libertynizm francuski od Gassendiego do Voltairc'a. Prze!. A. Neuman. Wstęp H. Hinz. Warszawa 1974, s. 24; M. de Montaigne, op. cii., t. II, s. 127, 142—143, 146.
J? Zob. Z. Kalita, Człowiek i świat wartości. Aksjologia renesansowego humanizmu, Wrodaw 1993, s. 36.