odrzucenie przyczyn celowych przez kartezjanizm i sprowadzenie bytu do tkaniny obiektywnych stosunków, które stąd wynikło, usunęło w znaczącym wszystko, co było upostaciowanym znaczeniem, całą odnowę w witalnej głębi wezwania ontologicznego.
Takie radykalne obrazoburstwo rozwinęło się nie bez poważnych następstw dla malowanego lub rzeźbionego obrazu artystycznego. W świecie, w którym na co dzień triumfuje pragmatyczna moc znaku, kulturowa rola malowanego obrazu jest w najwyższym stopniu zminimalizowana. Nawet Pascal wyrażał swą pogardę dla malarstwa, zapowiadając w ten sposób to społeczne opuszczenie „artysty”, w którym będzie się znajdował za zgodą całej kultury zachodniej, również w czasie artystycznej rewolty romantyzmu. Artysta, jak i obraz, nie ma już swego miejsca w społeczeństwie, które stopniowo wyeliminowało zasadnicze funkcje obrazu symbolicznego. Również w czasach następujących po epoce renesansu, epoce szerokich i ambitnych alegorii, w sztuce XVII i XVIII wieku, w jej całości, widzimy, jak zacieśnia się ona .do czystego „divertissement”, do czystego „ornamentu”. Sam obraz malowany tak w zesztywniałych alegoriach różnych Le Sueurów, a alegoriach politycznych Lebrunów i Davidów, jak i w osiemnastowiecznych „scenach rodzajowych”, nie stara się już niczego ewokować. Z tej odmowy ewokacji rodzi się akademicki ornamentalizm, który od epigonów Rafaela do Fernanda Legera, poprzez Davida i epigonów Ingresa, sprowadza rolę obrazu do roli ozdoby. I nawet w buncie romantyków i impresjonistów przeciw tym poniżającym warunkom obraz i jego artysta nie rozwiną, nigdy w czasach nowoczesnych, tej mocy pełnego znaczenia, którą posiadali w społeczeństwach ikono-filskich, w Bizancjum dynastii macedońskiej jak i w Chinach epoki Song. A w narastającej i mściwej anarchii obrazów, jaka rozpętała się i zalała wiek XX, artysta rozpaczliwie szuka zakotwiczenia swej ewokacji poza scjentystyczną pustynią naszej pedagogii kulturalnej.
*
Jeśli cofniemy się kilka stuleci poza kartezjanizm. to dostrzeżemy jeszcze głębszy nurt obrazoburstwa; nurt, który będzie odpychany, chociaż w o wiele mniejszym stopniu, niż się to przyznaje, przez mentalność lcartezjańskąu. Ten nurt jest przenoszony, od XIII do XIX stulecia, przez arystotelesowski konceptualizm, a ściśle mówiąc, przez jego ockhajmistyczne i awerroi-styczne wypaczenia. Śiedniowiecze zachodnie bierze na swój rachunek stary spór filozoficzny klasycznej starożytności. Platonizm, tak grecko-łaciński jak i aleksandryjski, jest mniej lub bardziej filozofią „szyfru” transcendencji, to znaczy implikuje pewną symbolikę. Zapewne dziesięć wieków racjonalizmu skorygowało w naszych oczach dialogi ucznia Sokratesa, w których odczytujemy niewiele więcej niż przesłanki dialektyki i logiki Arystotelesa, a nawet matematyzacji Karte-zjusza12. Ale systematyczne używanie symbolizmu mitycznego, a nawet kalamburu etymologicznego, u autora Uczty i Timajosa, wystarczą, ażeby nas przekonać,
3&