Słowianin, Słowiańszczyzna, słowiańskość — oto troiście nazwany, tożsamy w gruncie rzeczy problem, żywo obecny .w całym polskim romantyzmie. I to jak żywo! Taką zaś jego aktywnością ma prawo czuć się lekko zaskoczony każdy, kto zetknął się z „obłędem” słowiańskim literatury przedromantycznej, zwłaszcza czasów Królestwa Kongresowego. Za szlachetnegojiationa tych słowiańskich ekscytacji uznać można Kazimierza Brodzińskiego. Wydawało się, że on i jemu podobni wyciągnęli już wszystkie soki z Herdera, że ułożyli słowiańską wersję natur^Pólaków, ich dziejów i literatury, przejrzystą, prostą, dobrą na ciężkich czasów przetrwanie. Plemienne cechy polskie: łagodność, życzliwość dla innych, umiłowanie pokoju i zajęć rolniczych, ukochanie ziiemi i wsi, a przy tym pewna lekkomyślność i nadmierna skłonność do uciech — tu ukrywała się subtelna krytyka usposobienia i mentalności — zręcznie formowały aprobaitywny wizerunek zbiorowości,