10 Pedagogika Społeczna 4/2008
przyznaje się do bezradności? Jej aktywność ogranicza się do mnożenia komisji i ekspertyz, które pochłaniają środki równe budżetom oświaty wszystkich państw afrykańskich. Gdzie szukać przyczyn powstania coraz nowych dramatów człowieka?
Jak zrozumieć zjawisko rozwierających się przepaści między bogactwem i ubóstwem i jego niezwykłą dynamiką w świecie, który w ciągu ostatniego półwiecza zwiększył globalnie bogactwo mierzone w Produkcie Krajowym Brutto - siedmiokrotnie? Tymczasem 20% najbiedniejszych ludzi świata w latach 60. XX wieku konsumowało ok. 4,7% globalnego dochodu PKB, w latach 80. już tylko 2,8% PKB, a w 2000 roku te 20% populacji biedaków powiększone w międzyczasie o kilkaset milionów — miało do dyspozycji 1,4% światowego PKB. Tak wygląda dynamika rozwarstwienia ekonomicznego w skali globalnej. Podobną dynamikę — uwzględniając wszelkie proporcje obserwujemy w Polsce.
Z tego pobieżnego obrazu gwałtu na sprawiedliwości społecznej wynika jeden wniosek; stworzyliśmy świat wolny od racji rozumu, rygorów moralności i-szansy na pokój społeczny. Kapitał przed człowiekiem, zysk przed pracą, wolność bez odpowiedzialności - to naczelne reguły globalizacji. Globaliza-cja w dotychczasowej postaci „niszczy środowisko, zwiększa nierówności, likwiduje różnorodność kulturową, służy interesom korporacji, kosztem dobrobytu zwykłych obywateli... ” pisze J. Stiglitz w swojej pracy: „Wizja sprawiedliwej globalizacji ” (2007). Nie jest on osamotniony w radykalnej krytyce globalizacji, która stała się zjawiskiem sakralnym dla neoliberalizmu. W Polsce obserwujemy zaciekłą walkę o to, aby krytyka mechanizmów globalizacji nie zagnieździła się w intelektualnym dyskursie. I może tu pojawia się szansa dla pedagogiki społecznej, aby w uniwersyteckich katedrach budować idee i praktykę społeczeństwa obywatelskiego i demokracji nieproceduralnej. Tylko w taki sposób być może uda się opanować złowrogie skutki panowania globalnych i amoralnych korporacji finansowych.
Wśród globalnych przesłanek diagnozy rzeczywistości społecznej, musi pojawić się problem społeczeństwa ryzyka. Istotą tego zjawiska jest okoliczność, iż reguły życia społecznego wymknęły się spod kontroli społeczności lokalnej i ich tradycji kulturowych. Są narzucane przez anonimowe siły i zjawiska. Świat generuje ryzyko jakby bez świadomości jego natury i skutków; (atom, terroryzm, epidemie np. AIDS, giełda, nawet rynek...). Globalizacja znosi dla ryzyka wszelkie granice a adherenci neoliberalizmu wyjęli go także spod kontroli państwa. Zjawisko kryzysu nie jest świadomym mechanizmem człowieka. Nie można o jego istnienie kogokolwiek oskarżyć. Ot taka jest natura naszego ludzkiego świata.
Nieprzewidywalność według U. Becka to główna cecha świata ryzyka. Nie można się do niego przygotować, nie można mu zapobiec. Pozostaje ratownictwo jako metoda obrony społeczeństw dotkniętych ryzykiem. Znowu wydaje się, że zjawisko ryzyka można opanować tylko mentalnie. Przyjąć, że zdarzenia ryzykowne są nieuchronne i eliminować czynniki generujące ryzyko. A to jest kwestia wychowania społecznego.
Kiedy Margaret Mead przed 40 laty pisała swoje studium o dystansie międzypokoleniowym i wieszczyła nadejście kultury prefiguratywnej, umieszczała ją w kontekście przyszłości. Nie wydaje się, aby w pełni wówczas znała potęgę środków masowego przekazu, telewizję, internet. Aby w pełni zdawała sobie sprawę z potęgi kultury masowej jako instrumentu manipulowania zbiorową wyobraźnią. Jeśli więc dzisiaj w całej pełni mamy do czynienia z kulturą prefiguratywną, to jej szczególnym sojusznikiem jest telewizja i internet. Przy tych źródłach „kulturowej” indoktrynacji młodzież spędza średnio trzy razy więcej czasu niż jej rodzice. A jeszcze warto sobie uświadomić szczególny przekaz treści komputerawo-telewizyjnych. Amerykańskie badania stwierdzają, że telewizja przekazuje ok. 10 razy więcej przemocy i agresji niż jest jej w rzeczywistości. Dziecko amerykańskie kończące szkołę podstawową obejrzało ok. 100 tysięcy scen przemocy, agresji i gwałtu.
Czy w takiej sytuacji jest jeszcze miejsce na tradycyjny układ ról społecznych w rodzinie i systemie szkolnym? Przywołując dodatkowo wspomnianą moc manipulacyjną środków przekazu - możemy założyć, że z procesów wychowania znika, albo co najmniej ulega głębokiej erozji zjawisko autorytetu i rygory humanitarnego ładu moralnego. Autorytetu w sensie osobowym, rodzicielskim, nauczycielskim. W to miejsce wchodzi anonimowe i enigmatyczne źródło informacji, indoktrynacji i stanowienia zasad ładu zbiorowego. Młode pokolenie, które swoją „wyższość” kulturową zawdzięczało lepszemu wykształceniu, szybkiemu dojrzewaniu w świecie licznych i niekontrolowanych bodźców, zyskało potężnego i nieograniczonego w swej omnipotencji sojusznika, jaką jest Internet i inne czynniki powszechnej informacji. Rodzi się pytanie, czy można utrzymać tradycyjny model rodziny z jej ładem hierarchicznym, układem prestiżu, postawami submisji i opiekuńczości wobec życia młodego człowieka „w społeczeństwie sieci”?
Czy pedagogika społeczna jest w stanie cokolwiek uczynić na rzecz ochrony tradycji i autorytetu, bez których nie możemy wyobrazić sobie społecznego wychowania? Czy globalne przymioty nowoczesnego społeczeństwa poddają się jakimkolwiek mechanizmom socjotechnicznej lub etycznej regulacji? Czy oprócz świadomości, że przychodzi nam żyć w takim oto świecie i warunkach, które kształtują nieokreślone siły możemy projektować pożądane z punktu widzenia ogólnoludzkiego humanizmu i skuteczne działania korekcyjne i twórcze, czyli wpływać na ten świat własnymi siłami wedle własnych ideałów? Odpowiedzieć na te pytania nie jest łatwo, ale zastanowić się nad nimi należy.