14 Pedagogika Społeczna 4/2008
70% badanej populacji, czyli siedmiokrotnie więcej ufających innym niż w Polsce. Ale też w ciągu j ednego roku przebywania w Danii i Szwecji nie widziałem płotu wokół domu, którego nie można by sforsować podnosząc nieco nogę (Czapiński, Panek, 2007, s. 259).
Budowa izolacyjnych światów w polskich miastach zadała cios budowie społeczeństwa obywatelskiego. Rozrywa i tak wątłe więzi społeczne wielkiego miasta. Nie sprzyja w najmniejszym stopniu powstawaniu lokalnych więzi grup interesów. Kreuje natomiast sztywny i fałszywy obraz podzielonego świata, mentalność lęku przed innym człowiekiem, egoistyczne poczucie wyższości społecznej, a w konsekwencji zanik postaw egalitarnych i demokratycznych. Tradycyjna wspólnota wyrastała na wspólnocie przestrzennej. „Wysokie płoty” wspólnotę przestrzenną kasują. Bazowała na poczuciu względnej równości, tożsamości kulturowej i innych atrybutach identyfikacji grupowej. „Wysokie płoty” wszystkie te atrybuty tożsamości, identyfikacji i równości niszczą. Tu warto wspomnieć o idei Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z Żoliborza z lat 30. XX wieku, która budowała zamknięte osiedla-wspólnoty, ale zamiast izolacji tworzyła wspólną przestrzeń społeczną i propagowała całkowicie odmienną orientację społeczną.
Innym przejawem regresu społeczeństwa obywatelskiego jest aktywność społeczna Polaków i jej szczególna postać: wolontariat. Pozory wskazują na wielką różnorodność i aktywność Polaków. Zdaje się o tym świadczyć istnienie 96 tys. zarejestrowanych organizacji pozarządowych, wszelkiego charakteru, typów, rozmiarów... Tymczasem europejskie analizy porównawcze plasują Polaków na ostatnim miejscu w dwu kategoriach aktywności. Wolontariusze stanowią ok. 0,8% wśród ludności czynnej zawodowo, a do organizacji różnego rodzaju należy ok. 0,15% populacji Polaków (Czapiński, Panek, 2007, s. 250).
Sytuację taką należy uznać za alarmującą. Jest ona oznaką rozpadu więzi międzyludzkich i regresu fundamentalnych przymiotów wspólnot społecznych. Możemy mieć kłopoty z wyjaśnieniem owych postaw i zachowań, a przecież diagnoza byłaby tu punktem wyjścia do działań naprawczych. Czy szukać odpowiedzi wokół faktu, iż najwyższe wskaźniki w zakresie zaufania i efektywności cechuje społeczeństwa państw opiekuńczych? Czy może źródeł oczywistych deficytów w postawach prospołecznych Polaków szukać należy w skrzywieniach demokracji, która się u nas rozwija, lub w porządku politycznym, który dalej konserwuje dychotomiczne postrzeganie otaczającego świata, wedle komunistycznego podziału na „my” i „oni”? To tylko luźne supozycje. Twarda prawda natomiast jest taka, że te sfery życia indywidualnego i zbiorowego, które są oczywistym przedmiotem refleksji pedagogiki społecznej dotknięte są trwałą patologią i nie wiemy jak zabrać się za jej sanację.
Spójrzmy teraz na niektóre elementy życia społecznego, które mieszczą się w pojęciu sprawiedliwości społecznej. Poczucie sprawiedliwości społecznej — to wg mnie jeden z podstawowych elementów świadomości obywatelskiej i dobrostanu człowieka. W zasadzie ogólne rozumienie równości jako swoistej zasady ładu społecznego jest wśród Polaków dość powszechne. Jeszcze bardziej powszechna jest akceptacja dla egalitarnego udziału każdego w odpowiednich płacach, we wtórnej redystrybucji świadczeń. Postawy takie wyróżniają się naturalistycznym orzeczeniem, że wszyscy mają jednakowe żołądki. Te przekonania cechują jednak część ludzi wytrenowanych przez komunistyczny system w wyuczonej bezradności. To są robotnicy wielkoprzemysłowi o niskich kwalifikacjach, to są byli pracownicy zlikwidowanych PGR-ów i porzuceni na łaskę losu przez państwo, to są mieszkańcy zakładowych osiedli, sprzedawani często razem z upadłym zakładem lub razem z osiedlem. Trzeba przyznać, że te grupy potraktowane zostały przez nowoczesne państwo w sposób zgoła średniowieczny, w sposób który każdemu rządowi przynosi wstyd.
Na drugim biegunie zachowań tworzących wizerunek sprawiedliwości społecznej plasują się polscy „korporacyjni drapieżcy”, albo jak nazywa ich prasa „polscy szejkowie”. Ludzie zarabiający miliony złotych, zgodnie ze stanowionym prawem, lecz w sposób urągający elementarnym zasadom przyzwoitości. Np. Prezes Orlenu za siedem miesięcy pracy na tym stanowisku otrzymał w 2004 r. 13 min zł, szef Citybanku handlowego otrzymuje rocznie ;3,3 min zł... itp. Rozwarstwienie płacowe mierzone współczynnikiem Ginie-go plasuje Polskę na czwartym miejscu w świecie. Dochody bogatych Pola-; ków są 13,5 raza większe od zarobków najgorzej wynagradzanych. Daje nam /ten wynik pierwsze miejsce w Unii Europejskiej. W Szwecji i Danii wskaźnik temwynosi 5:1. Większe rozwarstwienie na świecie notuje Meksyk (25:1), ^Turcja (17:1), oraz USA (16:1). Wszystkie rozwinięte kraje Europy Zachod-Jnięj mają znacznie niższe wskaźniki rozwarstwienia płac: Luksemburg (5:1), [/Finlandia (5:1), Belgia (6:1), Francja (6:1), Szwajcaria (7:1), (Humań Deve-tlopment Report 2006).
Poglądy Polaków na zasady równości w zakresie: dostępu, udziału, możli-|wości wyróżniają się skrajnym pesymizmem (Morawski, 2002). Innymi słowy |wiara w istnienie sprawiedliwości społecznej jako zasady działania państwa Ijest w naszym kraju szczątkowa. Praktyka organów państwowych w tym za-|fcresie oceniana jest bardzo krytycznie. Całkowitą kompromitację dla państwa ^stanowią, zdarzające się coraz częściej praktyki segregowania dzieci na takie, |które uprawnione są do jedzenia zupy lub jedzenia kotleta, spożywania ^posiłku na talerzach tekturowych lub na porcelanie. Jakkolwiek brzmi to groteskowo - są to fakty, nagłaśniane przez prasę i rujnujące prestiż państwa. Dramatyczną wymową tych zdarzeń jest fakt, iż wymyślają i wprowadzają je wliycie nauczyciele, pedagodzy, wychowawcy. Idą w „zaparte” w obronie