pokazał, że analiza marksistowska może zrobić z poststrukturali-stycznych analiz twórczy użytek dla literackiej i kulturowej krytyki; Stephen Greenblatt wysyłał studentów na kwerendy do archiwów w poszukiwaniu materiałów, które zaoferowałyby zupełnie nową! konteksty czytania tekstów literackich.
Ten niezwykle krótki przegląd prowadzi nas do teraźniejszości^ gdzie pole badawcze dzieli się na wiele odmiennych perspektyw teoretycznych. Okazuje się jednak, że obecnie kontekstualizacja stała się kluczowym konceptem najbardziej wpływowych ujęć literatury,; Historia, kultura, polityka, położenie, płeć kulturowa, orientacja seksualna, klasa, rasa - czytanie w nowym trybie musi uwzględni® jak najwięcej takich czynników. Sztuka w tym, by postępować tak, aby nie stać się przedmiotem krytyki Millera, czyli nie sugerować! że dzieło literackie da się wyjaśnić jako niezapośredniczone odbicićl tych czynników. Śliskość statusu dowodowego, jaki nowy historyzm przypisuje anegdotom, potwierdza trudność udatnego wykonywania tej sztuki: kontekstualizowania bez reifikacji.
Polityka wielokulturowości nie ułatwia zadania. Adwokaci rewizji wielokulturowego kanonu pragną rozszerzyć etyczne żądanie uznania zmarginalizowanych grup kulturowych i tradycji ekspre1 sywnych, które pojawiły się wraz z prawami obywatelskimi i ruchami praw kobiet, aby włączyć w ów kanon zarówno mniejszościowe! kultury etniczne w tym kraju, jak i niezachodnie kultuiy w wymiarze globalnym. Fundamentalną sprawą dla tego żądania jest liberalne pojęcie reprezentacji, które działa na dwóch poziomach. Po pierwsze, kanon winien reprezentować nie tylko wysoką kulturę europejską, ale także różnorodność literackich produkcji z całego świata. Po drugie, dzieła wybrane do formowania odnowionego kanonu winny być reprezentatywne dla tych kultur, w których powstały. Obie części takiego programu zakładają odzwierciedlającą [reflectionist] relację literatury wobec kulturowej strony jej produkcji. Wartość dzieła postrzega się jako coś, co tkwi piymamie w autentyczności obrazu kultury, jaką ów obraz ma reprezentować w sensie politycznym i mimetycznym.
Program ten nastręcza wielu problemów. Na przykład, jak oceniać autentyczność? Jak uniknąć błędu (o czym Rey Chow pisze
W IWoim artykule zamieszczonym w niniejszej książce1) podmienianiu kanonu europejskich arcydzieł innym kanonem dzieł nieeuropejskich? Co więcej, dzieła te mogą równie dobrze być reprezentatywno tylko dla dominujących tradycji w ramach kultur, które same są hegemoniczne w swoich kontekstach geopolitycznych. Czy cały wielokulturowy model nie jest naznaczony tendencją do esencjalizacji tych kultur, przypisywaniem im większej jedności, uporządkowania 1 stabilności, niż naprawdę posiadają? Czy model oparty na odzwierciedlaniu, mimo dobrych intencji, nie jest popękany? Dzieło literackie nigdy nie może dać autentycznie lustrzanego obrazu-kultury, nie tylko dlatego, że kultura nie jest jednolita, ale także dlatego, że dzieło Jest literacką reprezentacją, a więc nie przezroczystym medium, lecz sformalizowaną strukturą. Dalej, kryterium autentyczności zmierza do zrównania wszystkich kultur w relatywistycznej mgle i w ten sposób niszczy jakąkolwiek możliwość różnicującego sądu i porównania.
Porównania... Wracam do tego słowa i lęków, jakie budzi w obecnej dobie wielokulturowości. Na pozór mogłoby się wydawać, że wielokulturowość, inherentnie pluralistyczna, posiada, naturalną skłonność do porównania. Ale skłonność tę ograniczają mimetyczne imperatywy esencjalistycznej polityki. Henry Louis Gates Jr. stwierdza, że „kulturalistyćzny model normalnie wyobraża sobie swoje elementy składowe jako kulturowe bańki, które mogą się zderzać, ale które z zasady mogłyby istnieć w doskonałej izolacji [splendid isolation]”2. Lęk komparatysty, proponującego przełamanie izolacji i doprowadzenie owych baniek do zderzenia, ma wiele twarzy. Najpierw kwestia uprawnienia. Czy mam prawo mówić o kulturach, do których sam nie należę? Nawet jeśli fascynują mnie literatury Afryki, czy mam jakąkolwiek szansę, by je zawodowo wykładać, skoro moja skóra jest biała? Czy nie pożąda się dziś umiejętności zaoferowania własnej konstrukcji tożsamości jako szczególnego kontekstu objaśniającego, w którym można by dokonywać lektury tak zwanych obcych czy etnicznych tekstów? Wydaje się, że nie wystarcza już wy-
125
R. Chow, In the Name of Comparatwe Literaturę, w: Comparatiue Literaturę in theAge..., s. 107-116 [przyp. red.].
H.L. Gates, Beyond the Culture Wars: Identities in Dialogue, w: Pro-fession’93, red. P. Franklin, New York: MLA, 1993, s. 6.