s S'
$
-I
trzebny. — Ten sam, a raczej o wiele prawdziwszy skutek mogło mieć odniesienie się wprost do opinii ludzi. — Nie wzgardziłam i tym środkiem. — Urządzałam w tym kierunku liczne i dość pocieszne interviewy, — zbierając ich sprzeczne i naiwne sądy, ^ zgadzające się jedynie na punkcie mej INNOŚCI. — ^ Lecz co oznaczała ta inność? — W jaką stronę odchylała się od ogólnego typu? — Nie znajdowałam na to objaśnień, toteż wkrótce wzgardziłam niemowlęcym bełkotem świadomości swych bliźnich i szukałam klucza tajemnicy w bezpośredniem ich wrażeniu. — Zatapiałam w nich groty spojrzeń, wywlekałam przed nimi swe uczucia i myśli najskrytsze, — działałam na nich czynem, — by zbierać ich reakcje; — pochylałam się nad nimi jak nad zwierciadłami dla ujrzenia w nich oblicza swojej duszy. — Lecz ich duszyczki były zadymionymi lusterkami, — ich serca pustym wąwozem, gdzie zamiast odpowiedzi tłukło 3 l^się zdziwionym echem moje własne pytanie, — lub wymateracowaną celą, w której głos mój brzmiał | t głucho, tępo — i marł podcięty. — Tępość ta, budząc .we mnie gniew, kazała mi urągać im szyderstwem X i wzgardą. — Chciałam odpowiedzi, dowodu ’?W NICH, czym jestem, bodaj przez jęk, wściekłość >1 | lub krzywdę. — Lecz oni nie jęczeli, nie mścili się.
Oni tylko — uciekali... jak przed wściekłym psem, i. 0 przed rozjuszonym żebrakiem, uciekali wszyscy ra-^ zem, ująwszy się za ręce, z ironicznym śmiechem odwróconych twarzy, — zostawiając absurd próżni
powietrznej mym zdumionym szałom, mej podniesionej pięści...
Przez pewien czas usiłowałam zastąpić sobie nauki ludzkiej bezpośredniości, zbyt ciasnej, wskazówkami swojej własnej, — przez zmuszenie interwencji t.z. rozumu do zupełnej bierności i postępowanie ślepo uległe t.z. „głosom wewnętrznym”, nieobliczalnym impulsom, głuchym pchnięciom swej nieświadomości. — Dawałam się im powodować jak spirytysta swojemu medium, — i.z przedziwną ciekawością popełniałam czyny niewytłumaczone, wypowiadałam słowa niezrozumiałe, szłam za najciemniejszym wątkiem wyobraźni lub serca, śledząc uporczywie rezultaty swej nieświadomej cerebracji, jej związek z życiem, tajemniczy sens i możliwe w nich istnienie nadwiedzy. — Lecz i ten eksperyment był tylko błędnym kołem.
Zostawało mi tylko zwierciadło. Całe godziny spędzałam z oczyma na swym odbiciu fizycznym. Ale i tu niepodobna było ustalić ani jednego ostatecznego wrażenia. — Niekiedy z lustra słaniała się ku mnie swawolna radość życia, — to znowu nędzarka wyciągała niemą twarz z błaganiem o śmierć. — Czasami oglądałam gorzko wykrzywione oblicze wykolejonej ambicji, — to znów czystą, płomienną twarz niespożytego geniusza; chude, złośliwie błyszczące lica V drapieżnej pokusy osiadały na niewinnych rysach bezcielesnego anioła; — martwota nie dokończonej głowy marmurowej przekształcała się w mych oczach
343