tów. W wersji zimnej ten sam profesor był nieprzyjemny — surowy, nie-tolcrancyjny i arogancki wobec studentów. Nic dziwnego, że wśród studentów, którzy obejrzeli ciepły wywiad, odnotowano większą sympatię do profesora niż wśród studentów, którzy widzieli'zimną wersję. Ciekawe jest jednak to, jak studenci ocenili atrakcyjność fizyczną profesora. W obu wywiadach ubrany był dokładnie tak samo, tak samo gestykulował i mówił z tym samym, europejskim, akcentem. Mimo y> odnotowano znaczne różnice w ocenie jego wyglądu ogólnego, zachowania i akcentu. Większość uczestników, którzy widzieli profesora w ciepłej wersji wywiadu, oceniło go jako człowieka przystojnego i uprzejmego, o czarującej wymowie. W przeciwieństwie do nich ci, którzy obejrzeli zimny wywiad, ogólnie uznali profesora za osobę nieatrakcyjną; gestykulację uznali za męczącą, podobnie jak wymowę: oceniano zatem identyczne cechy, dochodząc do przeciwnych ocen. To chyba najbardziej jaskrawy przykład tego, o czym już wielokrotnie się przekonywaliśmy: postawy mogą silnie wpływać na percepcję. Ludzie widzą i interpretują rzeczy ,w sposób spójny wartościu-jąco. Ci, którzy badają kształtowanie się wrażeń, nazywają to zjawisko efektem aureoli; jest to tendencja do wartościowania wszystkich komponentów ocenianej osoby w taki sam sposób, od chwili dokonania ogólnej oceny — pozytywnej czy negatywnej.
Jednak największą niespodzianką tego eksperymentu jest to, co powiedzieli uczestnicy o przypuszczeniu, że ich oceny atrakcyjności zewnętrznej profesora były uzależnione od tego, czy widzieli ciepłą czy zimną wersję wywiadu, a zatem od tego, czy go polubili czy nie. Większość uczestników uznała, że to właśnie fizyczne cechy wpłynęły na to, czy zyskał ich sympatię. Takie rozwiązanie jest ze względów oczywistych błędne, ponieważ cechy te były dokładnie takie same w obu wersjach wywiadu. Wynika z tego, że z powodu efektu aureoli piękno nie jest powierzchowne, ale tkwi głęboko w człowieku — w zależności od osobowośći i bystrych oczu obserwatora. Ludzie sympatyczni wyglądają piękniej, ponieważ postrzegani są jako sympatyczni (a zimni profesorzy w oczach studentów są wręcz ohydni).
Opuśćmy jednak laboratorium badawczej świat studentów. Okazuje się, że zwyczajni ludzie — nasze matki, bracia czy wtykowi© — często nie są świadomi przyczyn własnych ocen czy zachowań. Jednak kiedy się ich zapyta, chętnie wyjaśniają przyczyny danego zachowania. Czasami wyjaśnienia te są trafne, kiedy indziej nie. A jednak wyjaśnienia są zawsze gotowe i zawsze pod ręką. Dlaczego? |
Zdaniem Richarda Nisbetta i Thnothy’ego Wilsona (1977a) wyjaśnienia te są w istocie pozornymi atrybucjami. Na podstawie trwającej całe
:: £ życie obserwacji własnego zachowania i zachowania innych, artykułowania postaw, wartości i przekonań oraz stykania się z opowieściami o rcak-. cjach’ łudzi na środowisko społeczne i fizyczne wypracowujemy teorie na temat jprzyczyn rzeczy w oczach innych i w określonych okolicznościach, a p przypomnimy sobie kulturowo aprobowane schematy przyczynowo-
ści (omawiane w rozdziale 3), być może uzyskamy kolejny argument na rzecz docenienia tej powszechnej reakcji ludzkiej: przypisywania przyczynowego znaczenia naszym reakcjom, także tym obserwowanym u innych ludzi‘:Na podstawie takich naiwnych teorii osobistych wypracowujemy wyjaśHienie, które bodźce wpłynęły na nas w dowolnym momencie, i przewidujemy, jakie bodźce będą na nas oddziaływać w przyszłości. Czasami nasze teorie są całkiem trafne, czasem całkiem bezpodstawne. Problem w tym, że na ogół nie potrafimy ocenić, kiedy mamy słuszność, a kiedy się mylimy; nie dokumentujemy też tego w żaden sposób, przez co nić' mamy możliwości rozwijać naszych umiejętności w zakresie dokonywania tak ważnych ocen.
Z analizy tej wynika, że bacznie obserwując zachowanie własne i innych,‘-możemy podnieść trafność naszych wyjaśnień. Poza tym, jest sposób na zwiększenie wpływu czynników, które — w naszej ocenie — powinny na nas wywierać wpływ. Można podejmować ważne decyzje rozumnie, systematycznie je przetwarzając, co polecamy w ostatnim rozdziale;. Zapewne nie będziemy sobie uświadamiali wszystkich trybików pracujących w naszym umyśle, ale na pewno można w sposób świadomy nadać właściwe znaczenie temu, co uważamy za ważne; możemy też w sppsób bardziej świadomy analizować produkty natychmiastowych, nieświadomych procesów mentalnych. Być może rzeczą najważniejszą jest żj/chowanie pewnego rodzaju elastyczności umysłowej i nieśpiesz-ne przyjmowanie sztywnych stanowisk przy wyjaśnianiu czy dokonywaniu ałjrybucji odnośnie do tego, dlaczego coś zrobiliśmy czy czegoś nie zrobiliśmy. W większości zachowań można się doszukać kilku czynników wspierających: niektóre z nich tkwią w aktualnych okolicznościach, inne iżbstały uaktywnione z zapamiętanych doświadczeń z przeszłości, jeszcze inne są naszym przewidywaniem przyszłych konsekwencji czy skutków. Warto zatem myśleć „prowizorycznie”, jak naukowcy, przez stawianie prawdopodobnych hipotez, które należy weryfikować przede wszystkim przez poszukiwanie dowodów je podważających, a dopiero potem decydując się na szukanie ich potwierdzenia. Bądźmy rozważni.
i
317