132
BARON Mamy ten sam kaliber.
Student sprawdza swój pistolet. Znajduje, że brakuje -f w nim magazynka.
Student chowa swój pistolet do kieszeni i bez slow a odchodzi. (Wchodzi do domu.) Baron patrzy za nim. Dopiero kiedy Student wszedł do domu, Baron chowa pistolet do wewnętrznej kieszeni marynarki. Z prawej strony wchodzi Garbus, niosąc łopatę.
GARBUS Gotowe, proszę pana.
BARON Trzeba przykryć darnią.
GARBUS Przykryłem, proszę pana. Nie ma znaku. BARON Chodźmy sprawdzić.
Baron i Garbus wychodzą na prawo. Drzwi na ganku uchylają się powoli. Ukazuje się Onek, niosąc sakwojaż. Nakłada binokle na nos i rozgląda się, sprawdzając, czy droga wolna. Zbiega z ganku i wymyka się na lewo. Wyciemnienie.
SCENA 8
Fotel na biegunach znowu na ganku. Na fotelu siedzi Baron. Czeka.
Ścieżką spoza altany, z głębi, wchodzą Baronowa i Onka. Baron wstaje, schodzi z ganku i podchodzi im naprzeciw. BARON (do Onki) Pragnę z panią pomówić, (do Baronowej) Nie masz chyba nic przeciwko temu?
BARONOWA Ależ skąd! Porozmawiajcie sobie.
Baronowa wchodzi do domu.
BARON Wyjeżdżam do Italii.
ONKA Szczęśliwej podróży.
BARON Wenecja, Siena, Sorrento... Nie mówiąc o Neapolu i Capri.
ONKA Bardzo piękna wycieczka.
BARON I zapraszam panią ze sobą.
ONKA Czy dobrze parna rozumiem?
BARON Proszę, aby mi pani towarzyszyła.
ONKA A więc pomyliłam się.
BARON Nie. Przyznaję, że to nieoczekiwane, ale...
ONKA (kładąc nacisk na „to pan” i „mnie”) Myślałam, że to pan pragnie mnie towarzyszyć. .
BARON Pojedziemy więc razem.
ONKA Ależ ja jeszcze wcale nie wyraziłam zgody!
BARON Ale zgadza się pani.
ONKA Bynajmniej!
BARON Pani odmawia?
ONKA Oczywiście! Cóż pan sobie wyobraża?
BARON Tak bez namysłu?
ONKA Drogi parne. Myślę, że nie powinnam się wdawać w żadne dyskusje. Dziwię się doprawdy, jak pan, człowiek z towarzystwa, może mi stawiać podobne propozycje. Dziwię się, że pana dziwi moja reakcja, i przyznaję, że jestem bardzo rozczarowana. Miałam o panu lepsze wyobrażenie. Dziwię się, dlaczego jeszcze rozmawiam z panem, zamiast odejść bez słowa. W ogóle się dziwię i wszystko, co mogę dla pana uczynić, to puścić w niepamięć ten niesmaczny incydent, który pana kompromituje.
BARON Cóż w tym'kompromitującego?
ONKA Pan zapomina, że jestem kobietą zamężną.
BARON Tego przecież nie będziemy brali poważnie.
ONKA Nie? A dlaczego? '
BARON Pani małżeństwo nie wydaje się szczęśliwe.
ONKA To niesłychane. Pan rości sobie prawo, żeby wyrokować o moim małżeństwie.
BARON A jednak mam powody, aby mniemać...
ONKA Pan ma powody! Pan nie tylko zapomina, że jestem kobietą zamężną, ale zapomina pan także, że są mężczyźni, od których żony nie odchodzą. Ale cóż, to zrozumiałe w pańskim wypadku. Mogę panu tyliko współczuć.
BARON Natomiast są żony opuszczone przez mężów.
ONKA Ale nie ja.
BARON Owszem, pani. i
ONKA To jest szczyt bezczelności. -
BARON Pani mąż opuścił panią.
ONKA Co tó ma znaczyć...
BARON Opuścił panią na zawsze. Bez pożegnania. Zabrał swoje .rzeczy i wyjechał, korzystając z nieobecności- pani. (Onka siada na krześle) Rozumiem, że pani trudno w to uwierzyć, ale trzeba się pogodzić z faktem. Nawet jeżeli mi pani w tej chwili nie wierzy, fakty są nieubłagane. Pani jest kobietą opuszczoną.
ONKA Dlaczego on to zrobił...
BARON Ponieważ pani nie kochał.