110 Rzym I wiek n.c. #
języka greckiego. Łaciński bowiem, którego ogól używa, przyswoi sobie nawet bez naszej woli, a poza tym najpierw też musi się on kształcić w naukach greckich, z których przecież i nasze wypłynęły. (13) Ale nie chciałbym, żeby to robiono z taką przesadą, iżby przez długi czas uczył się i mówił tylko po grecku, jak to bywa często w zwyczaju. W ten sposób bowiem powstaje dużo błędów tak w wymawianiu głosek, zniekształcanych i wymawianych według obcej głosowni, jako też w samym języku, w którym zwroty greckie, zakorzenione w nas przez stale ich używanie, najuporczywięj trzymają się nas nawet wtedy, gdy mówimy innym językiem. (14) Niedaleko zatem w tyle, a niebawem równolegle powinien iść język łaciński. Dzięki temu nie będą sobie te języki wzajemnie przeszkadzać, kiedy już obu zaczniemy przestrzegać z równą starannością.
(15) Nauki liter zdaniem niektórych nie należy rozpoczynać z dziećmi w wieku poniżej lat siedmiu, jakoby ten wiek dopiero był zdolny do pojmowania nauki i dźwigania jej ciężaru. [...J Lepiej jednak nauczali ci, których zdaniem żaden okres życia nie powinien być wolny od pracy. Tak np. Chryzyp, jakkolwiek piastunkom przydzielił trzy lata, uważa, że już one także mają urabiać duszę dziecka, wpajając w nie jak najlepsze zasady i przyzwyczajenia. (17) Czemuż zaś nie miałby być zdol-. ny do nauki Wiek, który się już nadaje do urabiania obyczajów? [...]
(20) Oczywiście zbyt dobrze znam możliwości dziecka w każdym wieku, żebym uważał, iż należy od razu ostro nastawiać dzieci i wymagać od nich trudu. Bo tego właśnie trzeba się będzie w pierwszym rzędzie wystrzegać, aby nie znienawidził nauki len, kto jej jeszcze nie urnie kochać, i aby przed goryczą, której raz zakosztuje, nie odczuwał lęku jeszcze wtedy nawet, gdy wyjdzie już z lat dziecinnych. Tak zatem ta nauka we wczesnych latach powinna być zabawą.Trzeba dziecko zachęcać do niej i prośbą, i pochwalą, a przy tym sprawiać mu tę radość, że zawsze umiało. Trzeba też czasem, gdyby samo nie miało ochoty do tej nauki, uczyć razem z nim drugie dziecko, tak żeby mu zazdrościło, żeby z nim od czasu do czasu współzawodniczyło, a przy tym odnosiło wrażenie częstszego zwycięstwa ze swej strony. Poza tym trzeba mu także dodawać bodźca do tej nauki przez odpowiednie do jego wieku nagrody. [...]
Nie podoba mi się np. chociażby tylko to, co jak zauważyłem bardzo często się praktykuje, że małe dzieci uczą się nazw i porządku alfabetycznego liter pierwej niż ich kształtów. (25) Przeszkadza im to później w przyswajaniu sobie tych ostatnich, ponieważ potem już nie zwracają uwagi na sam wygląd liter, lecz idą za tym, czego się u-' przednio wyuczyły na pamięć. Z tego to powodu nauczyciele, gdy zobaczą, że litery wbiły się dostatecznie mocno w pamięć chłopców w prostej owej kolejności alfabetycznej, w jakiej ich się zwykle na początku uczymy, każą je następnie uczniom powtarzać od tyłu i przestawiają ich następstwo w różny sposób tak długo, aż uczniowie poznąją wszystkie litery już nie podług ich kolejności, lecz z samego ich wyglądu. Z tej to przyczyny najlepiej uczyć się poznawać litery tak jak ludzi: jednocześnie z wyglądu i z imienia. (26) Co prawda wspomniana wyżej metoda jest szkodliwa tylko przy nauce liter. Natomiast przy nauce zgłosek takie uczenie się ich w kolejności nie będzie dla pracy utrudnieniem. Nie wykluczam zaś tego, co wprowadzono w zwyczaj dla zachęcenia dzieci do nauki, dając im także do zabawy formy liter z kości słoniowej czy jakieś inne pomysłowe zabawki, żeby one miały w tym wieku więcej przyjemności i radości, gdy je będą brać do rąk, bawić się nimi i nazywać je po .imicniu.
(27) Kiedy zaś chłopiec zacznie już naukę pisania, nie bez pożytku to będzie, jeżeli wyryje mu się litery jak najstaranniej na twardej tabliczce, aby po tych jak gdyby bruzdach uczył się prowadzić rylcem. W ten sposób i mylić on się nie będzie, jak to się zdarza na tabliczce woskowej, bo z obu stron trzymać go będą brzegi liter, i nie będzie mógł wykroczyć poza z góry nakreślone ich kontury. Posuwając zaś rylcem szybciej i częściej po dokładnie wyrytych znakach, ustali sobie układ palców, nie potrzebując już pomocy nauczyciela, który by prowadził jego rękę, ująwszy ją z wierzchu w swą dłoń. (28) Nie trzeba także uważać, że troska o szybkie i wyraźne pisanie, które zwykle zaniedbują ludzie na stanowiskach, nic do nas należy. Jakkolwiek bowiem dla samej nauki i jej rozwoju rzeczą najważniejszą ze wszystkiego i najlepiej uwidaczniającą prawdziwy jej owoc, wyrosły na głęboko zapuszczonych korzeniach, jest sama umiejętność pisania, to jednak zbyt powolne pisanie wstrzymuje nam bieg myśli, a pismo niewyrobione i nieprzejrzyste utrudnia nam zrozumienie treści, [...]
(30) W nauce zgłosek nie da się stosować żadnej metody skróconej. Należy przerobić wszystkie od początku do końca, a nie - jak się to często zdarza - wszystkie co trudniejsze odkładać na później. Skutkiem tego bowiem chłopiec natrafia potem przy pisaniu na trudności. (31) Co więcej, nie powinno się również zbyt pochopnie ufać temu, co uczniowie wyuczą się i zapamiętają za pierwszym razem. Bardzo więc pożyteczną będzie rzeczą ciągle powtarzanie wszystkiego i wbijanie w głowę.
Przy nauce czytania nie należy przynaglać chłopców do ciągłości albo szybkości w czytaniu tak długo, dopóki nie będą łączyć liter miedzy sobą gładko i bez zastanawiania się nad ich znaczeniem. Wtedy dopiero powinni zaczynać z samych zgłosek tworzyć wyrazy, a z wyrazów splatać zdania (32) Bo trudno uwierzyć, ile spóźnienia doznaje nauka czytania przez pośpiech. Stąd to u chłopców, którzy porywają się na więcej, niż umieją, występuje niepewność, przerywanie i powtarzanie, skutkiem czego, gdy przy jednym się pomylą, tracą pewność i co do tego, co już dobrze umieją. (33) Czytanie zatem musi być przede wszystkim pewne, potem ciągłe i długo dość powolne, mianowicie tak długo, aż przez ćwiczenie dojdzie się w nim do zupełnej poprawności i biegłości. (34) Bo konieczność spoglądania oczyma w prawo naprzód i uprzedniego o-bejmowania wzrokiem tego, co się czyta, jak to na ogół wszyscy uczą, jest nie tylko teorią, ałe i w praktyce tak jest rzeczywiście, że patrząc na to, co jest dalej, musimy wymawiać, słowa, które były pierwej. Najtrudniejsza zaś w tym wszystkim jest konieczność rozdwajania uwagi umysłowej, by co innego wymawiać, a co innego mieć równocześnie przed oczyma.
Nie trzeba też szczędzić starania o to, by chłopiec, gdy według zwyczaju zacznie pisać wyrazy? nie tracił tej pracy na pisanie pospolicie znanych słów, nastręczających się nam na myśl bez jakiegokolwiek wyboru. (35) Od razu bowiem może on przy tym ćwiczeniu uczyć się rozumienia wyrazów mniej używanych, które Grecy nazywają glosami1, i przy nauce elementarnych początków przyswoić sobie w ten sposób rzecz, która by później wymagała osobistego czasu. Skoro zaś jestem przy tych rzeczach,
8. GIosm (gr. dosłownie - język, mowa) - pierwotnie określono tak wyrazy np. obce wymagające objaśnień; później terminem tym określano nie wyraz, lecz jego objaśnienie, komentarz (przyp. rad.)