34
May den White
Nigdy też oczywiście nie sugerowałem, że „wszystko jest tekstem". Nie uważam też, że „wszystko” może być „czymkolwiek innym”. Zgadzam się z Fredrikiem Jamesonem, że „przeszłość nie jest tekstem”, ale zgadzam się też z jego stwierdzeniem, że przeszłość jest' nam dostępna tylko poprzez tekst (źródłowy lub wszelki inny). Nie mamy bezpośredniego dostępu do przeszłości. Wyobrażenie (a), -które o niej mamy, są wynikiem różnych procesów—tekstualizacji (pamięci, tradycji ustnej, świadectw pisanych). W tym sensie można stwierdzić—jak to uczyniłem w wielu przetłumaczonych tutaj esejach — że analiza relacji historycznych (czy I to dotyczących przeszłości, czy też teraźniejszości) musi opierać się na uznaniu, iż są one przede wszystkim rodzajem pisarstwa. Nasze zetknięcie zarówno ze świadectwami historycznymi, jak i z relacjami o przeszłości to przede wszystkim spotkanie z tekstem, zwłaszcza z tekstem pisanym. Dla- I tego też założyłem, że teoria języka, stylu i pisania stanowi konieczną propedeutykę każdej próby napisania historii pisarstwa historycznego.
Próbując odpowiedzieć na krytykę takiego podejścia, j zmuszony byłem rozpatrzeć wiele innych kwestii, takich jak: stosunek pisarstwa historycznego do literatury, do- | mniemany „realizm” narracyjnego sposobu przedstawiania rzeczywistych wydarzeń oraz różnice pomiędzy „wydarzeniem” (zaistnieniem zjawiska historycznego) z jed- | nej strony a „faktem” (opisem wydarzenia) — z drugiej. Odrzuciłem tożsamość „faktu” i „wydarzenia” w przypadku, kiedy mowa o „rzeczywistych faktach” czy o „faktach, które z pewnością się zdarzyły”. Wydarzenia faktycznie I mają miejsce. Z wydarzeń, które mają miejsce, tworzy się . „fakty”, twierdzenia o tych „wydarzeniach”. Jednak wy-I darzenia należą do porządku rzeczy, „fakty” zaś do po-I rządku języka, asercji i orzekania. Fakty zatem, jak głosi i sławne powiedzenie Barthes’a, są „tylko rzeczywistością lingwistyczną”. Wydarzenia mają miejsce, fakty są two-
rzone: verum ipsum factum (prawdą jest to, co jest wytworzone), jak to wyraził Vico.
W tym właśnie sensie mówiłem o „przeszłości historycznej” jako o konstrukcie. Przeszłość jest bowiem pewnym tek-stualnym simulacrum przeplatających się wydarzeń, które należąc niegdyś do „przeszłości”, w chwili obecnej tworzą „historię”. Fakt, że w dość prosty sposób możemy modyfikować rzeczywistą „historię” poprzez dodanie do niej przymiotnika „historyczna”, wskazuje, że mogą istnieć aspekty przeszłości, które są nie- czy a-historyczne. Już tradycyjnie odróżniamy na przykład przeszłość zapisaną w pamięci od przeszłości historycznej, gdzie ta ostatnia uznawana jest za efekt korekty lub poprawki - krytycznie skonstruowaną wersję lub alternatywę - tej pierwszej. Pamięć wymaga korekty w przypadkach, kiedy zawodzi, co do tego nie ma wątpliwości, ale wymaga ona korekty także wówczas, gdy obawy czy nadzieje powodują jej zniekształcenia i wywołują obrazy wydarzeń, które powinny lub mogły wystąpić, mogły bądź nie mogły mieć miejsca. Jestem przekonany, że najważniej-i szym społecznym zadaniem historyka jest nie tyle ustalanie prawdziwej wersji przeszłych wydarzeń, ile pośredniczenie między tym, co naukowa relacja o przeszłości może nam zgodnie z prawdą o tej przeszłości powiedzieć, a tym, co pamięć, działając pod presją nakazów moralnych, domaga się, by o niej powiedzieć.
Postawienie zagadnienia prawdy historycznej w kontekście , rozważań dotyczących pamięci wywołuje pytania natury bardziej psychologicznej niż filozoficznej. W ciągu ostatnich lat moje badania doprowadziły mnie do problemu fascynacji naszej kultury „historią” (która jest przecież tylko jedną z dróg obchodzenia się z „przeszłością”). Levi-Strauss zauważył kiedyś, że dla kultury zachodniej historia jest tym, czym mit dla jej „niecywilizowanych” odpowiedników. Jeżeli jest w tym jakaś prawda, to znaczy, że powinniśmy zajmować się oddziały waniem historii zarówno na rozum, jak i na wyobraźnię. Co