Władze niemieckie w miesiącu [luka w rękopisie - M.G.] zawiesiły działalność sądów polskich.
Pozbawiona warsztatu pracy adwokatura stołeczna w stosunku do zaborcy jednolita, choć wewnątrz rozbita na zbliżone ideowo grupy i grupki, prowadziła „długie rozmowy rodaków" o przyszłości świata i Polski. Stan podniecenia umysłów potęgował się w miarę napływu do stolicy kolegów zarówno wyrzucanych ze swych siedzib na zachodzie Polski - z Katowic, Poznania, Pomorza - jak i z przezorności opuszczających swe siedziby w innych miastach Kongresówki2’. Wnosili oni pogłębioną myśl polityczną, rozwagę połączoną z pewną obawą przed żelazną siłą i konsekwencją niemiecką.
Przyjeżdżali często na nieznany, obcy sobie teren. Byli wstrzemięźliwi w wypowiedziach, ale często i bezradni, i potrzebujący pomocy. Toteż pierwszym obowiązkiem warszawskich gospodarzy było przyjście im z pomocą. W lokalu Rady Adwokackiej w Warszawie przy Alejach Jerozolimskich nr 11 zorganizowano dla kolegów i ich rodzin stołówkę. Tam w zimowe miesiące mogli ogrzać się w izbie, posilić się ciepłą strawą, spotkać się z kolegami, podzielić najświeższymi wiadomościami, ba, z braku dzienników poczytać w bibliotece stare czasopisma czy dzieła naukowe.
Z obawy przed spotkaniami w kawiarniach stołówka Rady Adwokackiej stała się centralą informacyjną wiadomości politycznych i frontowych. Bezszelestnie z ręki do ręki zaczęły krążyć pisane na maszynie komunikaty radiowe, ulotki, pisemka. W skromnych pokojach Rady szumiało jak w ulu. Towarzystwo było sobie znane, solidne, zdyscyplinowane. Oceniano zdarzenia, wypadki i ludzi. Chwalono lub ganiono, radowano się lub ubolewano. Tu tworzyła się opinia.
Bolało nas, że znalazł się kolega adwokat Janowski, który jawnie paradował z Niemcami, że (nazwisko dopisane ręcznie, nie-
25 Mowa o masowych wysiedleniach Polaków z województw RP wcielonych do III Rzeszy.
czytelne - M.G.] podejmował się podejrzanych transakcji, przyrzekaliśmy pomścić się na Wendorffie26, ledwie co wyklutym adwokacie, który okazał się jawnym szpiegiem niemieckim, w czasie oblężenia Warszawy bowiem wykryto w jego mieszkaniu stację nadawczą.
Trzeba jednak przyznać, że poza tymi trzema adwokatami pozostali koledzy - a przecież w Warszawie było nas ponad dwa tysiące - zachowywali godność i powagę.
Ja niezbyt często zaglądałem do stołówki, chyba tylko na umówione spotkania. Na taką umówioną rendez-vous przybyłem [brak daty dziennej - M.G.] maja 1940 r. Jak codziennie, długie stoły zajęte były przez kolegów. Grupki innych, stojąc, rozmawiały na salach. Siedziałem przy stole, gdy drzwi z korytarza otworzyły się i do sali wszedł... Janowski.
Udałem zajętego rozmową, aby mnie nie zaszczycił powitaniem. Janowski pewnym krokiem podszedł do grupki kolegów stojących na sali i wyciągnął rękę na przywitanie. Jak kukiełki w szopce wszyscy koledzy stojący w grupie odwrócili się do niego tyłem. Janowski spąsowiał. Zwrócił się do trzech innych kolegów, lecz i oni nie wyciągnęli ręki. Spojrzał po sali, zawahał się, cofnął i wyszedł. Wszystko to trwało sekundy.
Zadowoleni z takiego obrotu rzeczy radowaliśmy się, że ten zarozumialec dostał odprawę.
Łobuz i zdrajca niedługo kazał czekać na swą zemstę W dwa dni później [brak daty dziennej - M.G.J maja 1940 r. oddziały gestapo w ciągu dnia dokonały rewizji, aresztując kolegów: linka w rękopisie - M.G.J27.
26 Bohdan Wendorff, adwokat, / pochodzenia Niemiec Wpisany na IłMy adwokatów w 1937 r., prowadzi! praktykę adwokacka w Warszawie, InI iów nieź radcą prawnym ambasady niemieckie) Wedlu# wspomnieli lana Gadom skiego, „jak wykazała jego działalneiśc w czasie wo|ny, Ul <»n I I </Iowu Ku-in przyzwoitym i nie ujawniał wrogość i w stosunku do adwokatów Polaków', jednak „jako komisarz adwokatury', współdziałał / wlad/aml liiileiwwsklmi we wszystkich ich poczynaniach wrogich w stosunku do adwokatury polskie f Nir wiadomo, jakie były jego losy powu(ennr
27 Opisane przez Radllckicgo wydarzenia musiały mirC miejsce w kwietniu