Czemu kwitnące przedtem łąki, przeźroczyste jeziora, spławne rzeki, przemieniły się w trzęsawiska i zaraźliwe bagna? Czemuż tam, gdzie ongi w ludnych osadach miast panowało życie, wesołość i dostatek, czołga się dziś smutek, nędza i śmierć wybladła? Okazałe zabytki dawnego ich przepychu leżą teraz w okropnych zwaliskach zalane brudami i wiecznym barłogiem. Stek obmierzłych gadów, gotując w nich jady, truje dziś na okqło zdrowe powietrze i zabija znikczemnia-łe wnuki w samych przybytkach wygód i szczęścia ich przodków”24. Oto próbka stylu, a zarazem aksjologii. Surowiecki maluje krajobraz po kataklizmie, opisuje przerażający stan narodu, który dopuściwszy u siebie „niewolnictwo*’ doprowadził się do upadku najpierw gospodarczego} a w ślad za tym kulturalnego i politycznego. „Przemysł” i „kultura" idą tu w parze i nie masz jednego bez drugiego29.
Słowem, które kilkakrotnie nasuwa sięiSurowieckiemu, gdy diag-nozuje stan kraju w epoce rozbiorów, jest ,, otręt wi en i e ": „W każdej jego części widać było jakieś otrętwienie, przy którym wysychały naj^ obfitsze źródła dostatków i potrzeb”. Tego „otrętwienia” i słabości przyczyną główną był nierząd i niedbałość szlachty, która wszystkie inne klasy pozbawiła wolności i własności, a wtedy sama zaczęła bać się jdęaźdego cienia powości lub odmiany zmierzającej do poprawy stanu krajowego” . To obwinienie szlachty — całej szlachty, nie tylko" „panów”, jak u Staszica — jest tu bezlitosne: stan rycerski przedstawiony bowiem został jako kulturalnie jałowy i zużyty.* Zastanawiające jest, jak mało znaczy w oczach Surowieckiego epoka odrodzenia Stanisławowskiego: pochwała „szanownego ze wszech miar monarchy” oraz kilku „światłych panów”, którzy w swych dobrach pozakładali rękodzielnie, i dobre zdanie o Komisji Edukacji Narodowej — to już prawie wszystko, co autor dzieła O upadku przemysłu i miast w Polszczę ma do powiedzenia o tych latach umysłowego przełomu, które w jego historycznym skrócie zdają się raczej dalszym ciągiem epoki saskiej27. Takie pomniejszenie dzieła starszej generacji podyktowane zostało zapewne chęcią wydobycia całego czarno-białego kontrastu między zastojem a rozwojem, Teraz dopiero, dzięki Napoleonowi jednoczącemu Europę i dzięki zniesieniu niewoli chłopskiej w Polsce, zacząć
W. Surowiecki, O upadku przemysłu i miast w Polszczę, w tegoż: Wybór pism. Warszawa 1957, s. 39-40. Ibidem, t. 68 i in.
26 Ibidem, s. 54, 245.
*6 27 Ibidem. »- 204-205.
się może dźwiganie z dna upadku ku nowe) świetności. Tej sprawcą będzie młodzież mieszczańska i kapitaliści krajowi.
Są kraje, są narody „przemyślne”, są „nieprzemyślne” i gnuśne, ale ta różnica nie wypływa z nieodmiennego charakteru ludów, lecz zawsze jest następstwem dobrych albo złych zasad politycznego rządu. „Przy obfitych źrzódłach bogactw, przy zdatnościach potrzebnych, przy znacznej skłonności do szukania wygód życia widzimy często mnogie narody nie czyniące przez całe wieki żadnego postępu w ulepszeniu swego losu”28. Są to narody „nieczynne”, bo w masie swej poprzestające na przysposobieniu sobie „grubego pokarmu do życia”, na zaspokojeniu potrzeb niezbędnych. Tymczasem prawdziwą pobudką do pracy i pomysłowości jest dla ludzi dopiero dążenie do życia lepszego i zamożniejszego, jest budzenie się i rozkrzewianie w narodach potrzeb „wygodowych”, a więc tych, które nie w naturze, lecz w kulturze mają swe źródło. Potrzeby takie czuje ten, kto ich raz zakosztował albo kto je podpatrzył u innych. „Nikt nie pragnie tego, czego jeszcze nie widział, nikt nie szuka skarbu, którego nie zna wartości”. Opisuje więc Surowiecki zjawisko znane dziś pod nazwą „efektu demonstracji” i upatruje w nim psychologiczną sprężynę, rozwoju cywilizacji nowoczesnej. Przykład krajów bardziej niż inne „przemyślnych”, budząc w krajach „zaodłożonych” nowe pragnienia i żądze, jest najsilniejszym bodźcem rozwoju29.
„Bywają niekiedy pytania, czyli kraj zyskuje istotnie na rozkrze-wieniu przemysłu i na obeznaniu się narodu z nowymi potrzebami” — powiada Surowiecki, albowiem znana mu już była wątpliwość, czy warto pracować w dwójnasób, aby w dwójnasób używać. Ale wątpliwość ta rozwieje się, gdyż przyrosty produkcji są szybsze od przyrostów zużycia. Każdy człowiek pracując potrafi wyżywić kilku innych, więc „kiedy wszyscy równe mają pobudki, równie pracują, suma przysposobionych płodów musi przewyższyć sumę potrzeb miejscowych, a tym samym wzbogacać kraj w zapasy. Ten skutek zawsze widzimy w krajach przemyślnych”30. A skoro tak, to wzrost gospodarczy prowadzi niemylnie do życia lżejszego, dostatniejszego, bardziej godnego i przyjemnego, a przeto jest ziszczeniem fundamentalnych, , choć tak długo otamowanych pragnień ludzkich.
28 Ibidem, s. 62, \32- 136.
29 Ibidem, s. 57-58, 127, 219.
30 Ibidem, s. 60.
87