Z wielu drzew w tym sektorze zebrano już owoce. Puste miejsca po nich widać najzupełniej wyraźnie, następują po sobie w geometrycznym porządku. Lecz gdy się lepiej przypatrzeć, można dostrzec nowe, spore już pędy, które zastąpią ścięte bananowce; pędy te, rosnąc w odległości kilku decymetrów od starych sadzonek, zacierają regularny układ szachownicy.
Warkot ciężarówki sunącej pod górę na stok doliny dochodzi z drugiej strony domu, gdzie biegnie droga.
Sylwetka A... widoczna za oknem sypialni, poprzecinana poziomo listewkami żaluzji, znikła teraz.
Osiągnąwszy już płaski odcinek drogi, tuż za skalistym wzniesieniem, ciężarówka zmienia bieg i jedzie dalej z mniej ogłuszającym warkotem. Potem warkot cichnie stopniowo, w miarę jak ciężarówka oddala się na wschód, pośród zrudziałych chaszczy, usianych gdzieniegdzie drzewami o sztywnych liściach — w kierunku następnej plantacji, plantacji Franka.
Okno sypialni — to najbliższe korytarza — otwiera się na oścież. W jego obramowaniu pojawia się A... Mówi „Dzień dobry" wesołym tonem kogoś, 'kto dobrze spał i obudził się w miłym nastroju; lub kogoś, kto woli nie ujawniać swych trosk — jeśli je w ogóle posiada — i ukazuje zawsze jeden i ten sam uśmiech; uśmiech, w którym równie dobrze można odczytywać szyderstwo jak ufność lub Całkowity brak uczuć.
Zresztą A... nie sprawia wrażenia ledwie rozbudzonej: Widać, że wzięła już natrysk. Jest jeszcze w porannym stroju, lecz wargi ma już pociągnięte szminką w tym samym różowym kolorze co naturalny kolor ust, nieco tylko mocniejszym; starannie rozczesane włosy lśnią w pełnym świetle dnia, a kiedy odwraca głowę, zwinne, gęste pukle przesuwają się i czarna masa ponownie opada na biały jedwab ramion.
Zbliża się do dużej komody, stojącej w głębi pod ścianą. Wysuwa górną Szufladę, by wyjąć z niej jakiś niewielki przedmiot, odwraca się z powrotem do światła. Na moście z pali nie ma już; przykucniętego tubylca. Wokół nie widać' też nikogo. Ani jedna ż zatrudnionych ekip nie ma na razie nic do roboty na tym odcinku.
A... siedzi teraz przy.rstoliku do pisania, stojącym pod ścianą przyległą do korytarza. Pochyla się nad jakąś robotą, mozolną i długą: podnoszenie' oozefc w bardzo cienkiej pońcżosże,. polerowanie paznokci, rysowanie małym ołówkiem. Ale A... nigdy nie rysuje, żeby podnieść oczko usiadłaby bliżej światła, a gdyby chciała zrobić manicure, wybrałaby ■inny stolik.
Mimo że nie można dostrzec najmniejszych nawet ruchów głowy czy ramion, jej czarne, ciężkie włosy falują, przesuwając się
i