nawa, ale matowa, o owalnym kształcie; widać na niej napis kredą, zatarty w trzech czwartych. Na prawo twarz A..., pochylona teraz w lewą stronę, by móc szczotkować drugą połowę włosów, znika z powierzchni lustra odbijającego tylko jedno jej oko, które zdaje się patrzeć prosto przed siebie w kierunku otwartego okna i zielonej gęstwiny drzew bananowych.
Na końcu zachodniego odcinka tarasu znajdują się drzwi do kuchni, która łączy się następnie z jadalnią; tam chłód utrzymuje się przez całe popołudnie. Na nagiej ścianie między drzwiami do kuchni i korytarzem, plama, którą tworzą resztki stonogi, jest stąd ledwie widoczna wskutek zbyt ostrego kąta widzenia. Nakryto na trzy osoby; trzy talerze ustawiono po trzech stronach kwadratowego stołu: od strony kredensu, okien i środka długiego pokoju; dalsza jego część stanowi rodzaj salonu; rozciąga się w drugiej połowie domu, którego oś wyznaczona jest z jednej strony przez bezpośrednie połączenie jadalni z korytarzem, a z drugiej — przez drzwi prowadzące na dziedziniec, którędy łatwo przechodzi się do magazynów, gdzie ich miejscowy kierownik ma swój kantor.
Ale, żeby móc dojrzeć salon zza stołu — lub przez okno od strony magazynów — trzeba by zająć miejsce Franka: zwrócone plecami do kredensu.
Teraz to miejsce jest puste. Krzesło stoi
jednak we właściwej odległości, talerz i sztućce są także na swoim miejscu; ale przestrzeń między krawędzią stołu a krzesłem jest pusta; widać więc jego oparcie z grubej, plecionej na krzyż słomy; talerz jest czysty, lśniący, po bokach leżą noże i widelce, jak na początku posiłku.
A..., która wreszcie kazała podać obiad, nie czekając już dłużej na gościa, skoro dotąd nie nadszedł, siedzi na swym zwykłym miejscu plecami do okna, wyprostowana d milcząca. To miejsce przy stole, tyłem do światła, a Więc zdecydowanie niewygodne, wybrała sobie już na stałe. Je, wykonując minimum ruchów, nie poruszając głową and w prawo, ani w lewo, mruży nieco powieki, jakby szukała jakiejś plamy na ścianie, której nieskazitelnie gładki tynk nie daje najmniejszego punktu zaczepienia dla oczu.
Po zabraniu przekąsek, nie tknąwszy wszakże zbędnego talerza gościa, który nie przyszedł, boy wkracza ponownie przez otwarte do kuchni drzwi, niosąc oburącz duży półmisek. A... nie odwróciła się nawet, by isprawdzić okiem pani domu, czy wszystko jest w porządku. Boy bez słowa stawia półmisek na białym obrusie, po jej prawej ręce. Widać na nim żółtawe puree prawdopodobnie ż jarzyn; wąska smużka pary, która unosi się z niego, nagle wygina się, rozpływa ii znika bez śladu, by zaraz pojawić się zno-
49
4 — Żaluzja