198
JAN l'UOKOI>
zn siwlenl/rinicm bankructwa poznania ludzkiego, rozbijającego wszelkie wiary i nadzieje. Kontekst epoki pozwala przypuszczać, że idzie o nie- 1
zadowolenie z rezultatów scieutyzinu pozytywistycznego, który — w pizeświadczeniu pokolenia modernistycznego — zadał cios ostateczny «wiarom i nadziejom*. Wyniki sciemtyzmu nie są kwestionowane1, natomiast stwierdza się ich destrukcyjne, dziś powiedzielibyśmy: demo-bilizujące działanie w sferze praktyki życiowej. Jest to krytyka poznania z pozycji pokolenia oczekującego filozofii pragmatycznej. Nie — prawdziwość czy nieprawdziwość scientyzimu są przedmiotem zainteresowania, ale kwestia praktycznej efektywności. Scientyzm rozpatrywany jest od strony przydatności «do życia*. Stąd nawet pewien dobór słów według kryterium ^biologicznego* (z jednej strony «krew», a z drugiej «proch.», «trucizna»). Punkt widzenia epoki jest punktem widzenia biologicznym. Pragmatyzm, odstawiając na bok spór o prawdę i głosząc kryteria praktycystyczne, powitany będzie przez wielu jako utęsknione rozwiązanie.
Ale jest jeszcze jeden istotny element. Wybór formy sonetu — a więc wybór uwikłania w język — jest także wyborem pewnej filozofii.
Wśród «nicestwiejącycli» wiar zachowuje się jedna jedyna — wiara w sztukę. To rozwiązanie jeat również dość powszechne dla pokolenia «w przededniu* pragmatyzmu. Jego patronem był właśnie Baudelaire.
Ale dla analizowanego utworu ta jeszcze jedna kierunkowa rozbudowuje perspektywę. Powstaje szczególne napięcie między deklaracją explieito («niio nie czuć, nic nile pragnąć*) i deklaracją implicite, sygnalizowaną niejako ciężarem własnym wiersza jako artystycznego tworu językowego.
JAN PROKOP
B O
DWA UTWORY 1
Nichts ist drinnen, nichts ist draussen, Denn was innen, das ist aussen.
J. W. Goethe
Zrozumienie, a zatem możność pełnego przeżycia estetycznego utworów współczesnej poezji nie należy do zadań łatwych u odbiorcy, który nie został do tego przysposobiony. Niewielka też pociecha, że podobnie jest ze współczesną muzyką oraz malarstwem.
U wejścia na wystawy malarskie wykłada się książki dla publiczności, by ta wpisywała do nich swoje sądy i spostrzeżenia. «Książki życzeń i zażaleń*, wykładane po sklepach, są wzorem wersalskiego taktu wobec tego, co tam przeczytać można. O.dbiorcy towaru wystawowego gromko i niecierpliwie żalą się na to, co otrzymują. Jasno i prostodusznie życzą sobie innego towaru. Życzą sobie i malarzom, ażeby ci tworzyli płótna podobne Rafaelowi, Tycjanowi, Matejce, Chełmońskiemu. Żalą się, że plastycy wolą być jak Picasso. To nazwisko w malarskich książkach życzeń i zażaleń staje się w Polsce symbolem wszelkiego zła malarskiego.
Jednocześnie na tych samych wystawach przed obrazami przystają fachowcy. Malarze, krytycy i trochę kibiców. Porozumiewają się w pół słowa, w pól terminu, w ćwierć aluzji do określonego «izmu». Ich mowa dla otaczającej publiczności jest doskonale hermetyczna i całkowicie niepojęta.
Przez określenie fachowcy rozumiem zarówno tych, co bezpośrednio sztukę uprawiają -— artyści, jak tych, którzy najbliżej w jej uprawie uczestniczą — krytycy, mecenasi, kibice artystyczni, historycy danej dyscypliny artystycznej. Swoista granica przebiega więc nie tyle między artystami (twórcami) a resztą świata, ile między tak rozumianymi fachowcami a pozostałym społeczeństwem. Pierwsi współtworzą, reszta usiłuje odbierać.
Ze współczesną poezją jest podobnie. Ze sporami na jej temat, z dyskusjami dotyczącymi nowych postaw i nowych kierunków. Fachowcy — piszący te słowa na pewno do nich należy — porozumie-
O modernizmie jako rozgoryczonym dziecku pozytywizmu pisze' Kazimierz Wyka, por. Modernizm polski, Kraków 1959.