kiego, co kogut na półce z obuwiem u szewca, co kot z myszką m. przy kuśnierzach? Pokusił się o odpowiedź na te pytania Karol s Estreicher [24] i w pełni mu się to udało. Oto badając niemiecką literaturę ludową XVI w., przede wszystkim facecje Hansa Sachsa, który jak nikt inny znał stosunki w cechach, bo był przecież „ein Schuhmacher md Poeł dazu”, porzekadła Dyla Sowizdrzała, które korzeniami swymi sięgają głęboko w średniowiecze, natrafił na źródło niejednej zagadkowej aluzji. Na przykład jedna z facecyj opowiada, jak to krawiec sprzeniewierzył klientowi postaw sukna i musiał potem za karę przez cały rok żywić kozę. Kuśnierzom nie wolno było mieć w domu ani zabijać kotów, aby nie mieli pokusy sprzedawać skórek kocich zamiast popielicowych; kogut u szewca głośnym pianiem »otworzyć ma oczy« podstarzałemu, zapewne zdradzanemu mężowi, gdy szewcowa, zapomniawszy o dziecku i gospodarstwie, najoczywiściej romansuje z siedzącym u jej stóp i przygrywającym na kobzie błaznem.
W ogóle ten często w Kodeksie Behema powtarzający sięjoculator, błazen, w charakterystycznym stroju swego fachu, symbolizuje aspołecznego, niestałego waganta, włóczęgę, który wkrada się do domów statecznych majstrów, aby bałamucić ich żony i córki. Niemniej złośliwa od tych aluzji, które — w związku z masową imigracją Niemców — niewątpliwie musiały przenikać do Krakowa razem z ich literaturą ludową i tradycją ustną, jest charakterystyka poszczególnych figur i ich wzajemny do siebie stosunek.
Odrębne zagadnienie stanowi sprawa niezwykle licznych napisów (wedle innych — podpisów) w Kodeksie, z których, moim zdaniem, żaden nie jest podpisem artysty. Iluminator, lubiący zagadki, jak to wynika choćby z przytyków do poszczególnych zawodów, ukrytych w formach alegorycznych rebusów, umieszcza różne napisy na ścianach, rąbkach szat, na różnych przedmiotach, np. na dzwonach. Przykładowo przytaczam (na s. 38) napisy na miniaturze przedstawiającej malarza. Niektóre z tych napisów składają się ze skupisk liter, nie dających się połączyć w słowa, i sta-
23