- No, niby świetny, ale tak naprawdę to żałosny padaj lec, który najpierw zwodzi ludzi, a potem... a potem J
- powiedziałam.
Wszystkie zagapiły się na mnie (zezem, bo miałyśnJ złączone głowy). O Boże, ole dałam ciała z lodowatą] obojętnością wobec Dave'a. Zaczęłam gorączkowo główd kować.
- Znaczy się, to nie fair... wobec Ellen, prawda? Zachowałam się jak prawdziwa kumpelka. Jas powiedziała w myślach: „Ty śmierdzielu", więc jej telepatya-j nie odpowiedziałam: „Zamknij się, kobieto z buszu". ]
W dof*u
mmmmmm Wszystkie kotki mają być oddane!!! Przyszedł I do nas pan Z Naprzeciwka - niby to, żeby po-] gadać o imprezie pod hasłem „Władca Pierścieni",- którą niedługo organizuje.
- Ja się przebiorę za Gandalfa, a Oscar chce być hob-bitem - powiedział.
Hmm, świetny wybór jak na dwunastoletniego nim-l fomana. Na myśl o moim tacie w zielonych .rajtuzach uśmiechnęłam się łekko. Pan Z Naprzeciwka - który z jakiegoś dziwnego powodu czuje do mnie nieuzasad-nioną niechęć - powiedział złośliwie:
-Znalazłem dom dla sześciu z tych małych potworków. Boże, dopomóż ludziom, którzy je wezmą. Nie mogę znaleźć idioty, który by wziął siódmego, więc będę go musiał zanieść do weterynarza.
Zanieść do weterynarza??? Wiedziałam, co to znaczy. Jeden z kociaków uda się do wielkiego kosza dla kotów w niebie... Kiedy pan Z Naprzeciwka już sobie polazł,
toto umościł się na kanapie, żeby przeczytać gazetę. Angus drzemał przed kominkiem.
-Tato, słyszałeś to??? - spytałam. - Proszę, proszę, możemy ocalić tego kotka. Pomyśl tylko, jak Angus się zdenerwuje. Myślę, że on rozumie każde nasze słowo i wie, co powiedział ten prześladowca kociqt. Zobacz, tato, zobacz, on chyba płacze.
Niestety, akurat w tej chwili Angus się obudził i skoczył prosto na gazetę, którą czytał tata, rozdzierając ją na pół. Tata złapał Angusa, który sam się zdziwił swym szalonym skokiem, i rzucił go przez cały pokój. Oczywiście nasz futrzak spadł na cztery łapy i poszedł sobie.
Tata był zły jak osa.
- Nigdy, przenigdy, nawet za milion lat - powiedział. — NIE, Georgio, zapamiętaj to sobie raz na zawsze.
■■■ W kuchni Mutti udawała, że coś prasuje.
I - Mamo, wiesz, to żelazko. Uważaj, bo żelazko może się mocno rozgrzać - powiedziałam.
- Zamknij się.
VI froifo po^oyJ
■■■ Libby udaje, że sprząta. Wzięła zmiotkę i za-I częła zamiatać, mamrocząc pod nosem:
- Co za cholelstwo.
Najwyraźniej nauczyła się tego od moich rodziców. Kiedy położyłam się na swoim łożu boleści, przyszła i zaczęła mnie trącać nosem.
-Georgia, Georgiunia, KOSIAM cię, buzi, buzi, buzi. Chciałabym, żeby lepiej panowała nad swoim cieknącym nosem.