presywną (zdolność znaku do oddziaływania na adresata wypowiedzi), poznawczą (zdolność znaku do orzekania — prawdziwego lub fałszywego — o faktach rzeczywistości). Roman Jakobson wyodrębnia oprócz nich trzy dalsze. Znak językowy mianowicie jest ośrodkiem pewnej styczności społecznej i w związku z tym można mówić o jego funkcji kontaktywnej (fatycznej)1. Posługiwanie się znakami jest regulowane przez system norm i konwencji, kod (termin ten coraz częściej występuje w miejsce langue de Saussure’a), który określa strukturę i znaczenie konkretnych przekazów słownych. Fakt, że przekaz taki pozostaje w relacji do swego kodu, że jest cząstkową realizacją zawartych w nim reguł, pozwala wyodrębniać jeszcze jedną funkcję związaną z tym właśnie „nastawieniem” znaku na warunkujący go system — funkcję metajęzykową 2.
Każda z tych funkcji (wyliczyliśmy ich dotąd pięć) kieruje wypowiedź na zewnątrz, ustawia ją wobec jakiegoś układu odniesienia. Słowo zostaje zahaczone o coś, co egzystuje w przestrzeni pozasłownej: o rzecz, o przeżycie, o sytuację społeczną. Ale przecież równocześnie słowo staje naprzeciw innych słów — w ramach wypowiedzi. Łączy się z nimi lub je odpycha, zgodnie przylega lub protestuje przeciw sąsiedztwu, próbuje się w jakiś sposób określić wobec słownego kontekstu. Na wielu poziomach: brzmieniowym, semantycznym, gramatycznym, składniowym. Słowo szturmuje kontekst, ale samo jest przez ten kontekst określane, zmuszane do ustępstw i wyrzeczeń. W obrębie wypowiedzi panuje przymus, zasada wzajemnego ograniczania się poszczególnych składników. Przymus jest w ogóle podstawą organizacji wypowiedzi. Organizacji nie dającej się całkowicie wyprowadzić z zewnętrznych okoliczności, z których ta wypowiedź wyrasta i które ją uzasadniają. W mniejszym lub większym stopniu, ale zawsze, przekaz językowy przeciwstawia się swoim poza językowym motywacjom. Ich naturalnemu bezładowi przeciwstawia własną koherencję, brakowi relacji — wyrazistość stosunków międzysłownych, nieuporządkowani — porządek, swobodzie — przymus. Odznacza się pewnym nadmiarem organizacji w stosunku do swych zewnętrznych uwarunkowań i zobowiązań. Nadwyżką ładu, ładem „ponad potrzebę” porozumienia, który w strukturze samej wypowiedzi neutralizuje jak gdyby brak koordynacji w zewnętrznym „stanie rzeczy”. Ów nadmiar organizacji jest równocześnie i zaprzeczeniem — wobec bezładu, i potwierdzeniem — tożsamości aktu językowego.
Oczywiście jego wyrazistość może być rozmaita: pomiędzy pozorną nieobecnością i manifestacyjną pierwszoplanowością rozciąga się całe pole możliwości pośrednich. Jak zresztą we wszystkich dziedzinach tworów kulturowych. Liturgiczna kodyfikacja aktu religijnego odbiera dialogowi wiernych z istotą nadprzyrodzoną — spontaniczność i bezpośredniość, ale tylko dzięki niej uczucia religijne stają się komunikowalne. Liturgiczny rytuał jest zarówno zobiektywizowanym w znakach „przedłużeniem” przeżyć wiernych, jak też ich — częściowym —- przezwyciężeniem, w tym mianowicie zakresie, w jakim realizuje zasady własnego, im-manentnego porządku. Bronisław Malinowski, analizując „poetykę” zaklęcia magicznego, wykrył w nim obok 3
97
Funkcję tę oświetliły zwłaszcza badania etnologów nad językami „prymitywnymi”, m. in. badania B. Malinowskiego (The Problem of Meaning in Primitine Languages), który też stworzył odpowiedni dla niej termin (fatic function).
Funkcja metajęzykowa wyraziście manifestuje się w wypowiedziach, których przedmiotem są zasady samego kodu, więc np. w takich, jak podręcznik gramatyki, wyjaśnienia znaczeń używanych słów itp.
Ofi
— Dzieto — Język — Tradycja