nawet w agencji modelek i kilka razy wzięła udział w zdjęciach do katalogu Moda młodzieżowa. Na szczęście nie interesowała się Berndem. Po szkole często przyjeżdżał po nią jakiś facet w czerwonym, sportowym wozie.
Otaksowała Maję krytycznym spojrzeniem.
- Na pewno miałabyś szansę - stwierdziła. - To znaczy, musiałabyś trochę bardziej nad sobą popracować. Te szerokie ciuchy oczywiście odpadają.
Maja ukryła ręce w rękawach bluzy.
- Nie, dzięki, miło z twojej strony. Ale to nie dla mnie. Nie lubię, kiedy ktoś na mnie patrzy!
- Można zarobić kupę kasy - powiedziała Renata.
- Z twoim wyglądem na pewno! - odparła Maja
„Co za absurdalny pomysł” - pomyślała. Przy Renacie czuła się mała, gruba i szkaradna. Uciekła niemal w popłochu.
Ona i modelka! Z taką figurą! Renata chyba sobie zakpiła?
W końcu od małego chwalono Maję za jej inteligencję, ale nie miała się czym szczycić. Po prostu, otrzymała taki dar. Podobnie jak Leonard swoją ociężałość umysłową. Inteligencja nie była powodem do dumy. To normalne, że Maja chwytała wszystko w lot, potrafiła dobrze czytać i pięknie rysować. Ale żeby od razu popadać w samozachwyt?! Powinna lepiej pomyśleć o Leonardzie. Ten musi się nieźle napocić, żeby dostać dobrą ocenę. A ona pacykuje się jak jakaś flądra! Co innego dbałość o siebie, ta jest oczywiście ważna. Podobnie jak troska o Leonarda. W końcu to Maja była starsza. Od czasu do czasu mogłaby spojrzeć na świat bardziej radosnym okiem. Ostatecznie ma wszelkie powody ku temu, żeby być wdzięczna. Zatem proszę - uśmiech na twarz, życie płynie dalej. Mamie też zawsze dopisuje humor, nawet jeśli w ostatnim czasie nie wszystko jest takie proste, jakby tego chciała.
Czy Bernd naprawdę się jej przyglądał? Może tylko ubzdurała sobie, że patrzy na nią jakimś szczególnym wzrokiem? Przecież to niemożliwe, żeby się nią interesował.
Sybill zachorowała.
- Letnia grypa - oznajmiła uczniom pani Gernsheim, dodając z westchnieniem - dopadła też Carolin i Jurgena.
Podczas przerwy Maja wyjątkowo długo ociągała się z wyj-ciem na dwór. „Głupia sprawa, że nie ma Sybill. Nawet jęli nie jest prawdziwą przyjaciółką, to przecież pomaga jej przezwyciężyć pouczucie samotności i wyobcowania między lekcjami”. Oczywiście Maja mogła przyłączyć się do jakiejś grupy, jak to robią inni, i poplotkować o nowym kochanku Mattrowitch, który jest od niej minimum dziesięć lat młod-uzy, o najnowszym kinowym hicie, o tym, czy Renata dostaje nwoje zlecenia od tego faceta w czerwonym, sportowym wozie, i kto to robi z kim albo dlaczego tego nie robi. „A je-nli wszyscy zamilkną, kiedy podejdzie? Przecież sama jest teraz ciekawym tematem. Wygląda odrażająco, a do tego jeszcze te okropne ciuchy i wymalowana jak lala. Zmyję makijaż postanowiła. - Mama ma rację. Tylko flądry tak się pacy-Mą”.
Zatopiona w myślach omal nie zawadziła o leżący przed umywalnią plecak.
- Cześć - rzucił Bernd, szczerząc zęby w uśmiechu.
Siedział obok plecaka ze skrzyżowanymi nogami i czarną
czapką baseballową nasuniętą na bakier na jasne, rozczochrane włosy. Znowu wlepiał w nią swoje niebieskie, przenikliwe uczy. Jakby docierał wzrokiem głębiej niż inni. Maja czuła mnastającą panikę.
Bernd podał jej papierosa.
- Chcesz szluga?
Przez sekundę pomyślała o Sybill. Ta zawsze proponowała |cj swoje śniadanie, ale papierosy nie mają kalorii. Za to paleniu było w szkole absolutnie zakazane. Kucnęła obok, niezdarnie ujęta papierosa w palce i ostrożnie przyłożyła go do ust. Starała się nie zaciągać, żeby uniknąć kaszlu. Czasami popalę ly sobie z Moni, ale nigdy jej to nie smakowało. Wręcz przeciwnie, już po pierwszym razie czuła mdłości. Nie chciała jednak rozgniewać Bernda. Wszystko wskazywało na to, że czeta I tu na nią. Chociaż to zabronione. Podczas przerw wolno było przebywać tylko na dużym korytarzu lub na szkolnym dziedzińcu. Mai zrobiło się miło na sercu. Oddała papierosa. Na filtrze został lekki ślad po szmince. Bernd też zauważył