„Bagatelizowali moje zaburzenia łaknienia. Nie brali mnie poważnie”.
Czy matka traktowała ją poważnie? Oczywiście, jak najbardziej! Maja była dla niej podporą, wielką pomocą, inteligentną, wyjątkową córką.
*
Dopiero teraz, w środku nocy, kiedy, nie mogąc zasnąć, przewracała się z boku na bok, przyszła jej nagle do głowy straszliwa myśl. Była tak potworna, że Maja aż włączyła światło i usiadła na łóżku.
Czy matka ją kocha? Od małego nazywała ją swoją dużą dziewczynką, podporą, wyjątkową i inteligentną córką. Gdy Maja była szczególnie miła i dzielna, mamę rozpierała duma.
- Wiedziałam, że jest najlepsza ze wszystkich - oznajmiła po tym feralnym konkursie, kiedy ojciec skłamał.
„Czy zawsze musi być najlepsza i najmądrzejsza, żeby zasłużyć sobie na matczyną miłość? Mama kocha Leonarda, chociaż nauka przychodzi mu trudniej, jednak ona to akceptuje”.
- Ma inne zdolności - stwierdziła, kiedy wyszło na jaw, że świetnie radzi sobie z komputerem.
Ale czy Leonard czuł się kochany? Czy nie denerwowało go, że Maja zawsze była tą dużą i inteligentną siostrą?
Nagle poczuła, że niewidzialna ręka ściska ją za gardło. Wyszła do łazienki. Po dwóch szklankach wody gula rozpuściła się.
Spojrzała w lustro. Tak, miała brązowe oczy matki.
Ale zobaczyła więcej niż matkę.
Nieoczekiwanie ujrzała mur, który mama postawiła wokół siebie. Może po to, żeby już nikt nie mógł jej zranić? Czy też dlatego, że w przeciwnym razie nie mogłaby być równie wyjątkową kobietą i matką? Może ów mężczyzna w pokoju na taj) czanie potrafił się przebić przez ten mur? Choćby na kilim minut?
A co z nią samą? Z tą wyjątkową, inteligentną Mają? Dziew czyną, która ma wszystko pod kontrolą? Jak mocny jest tern/ jej mur? Dzisiaj Gudrun Gunther przedarła się przez niego
Jasne, w końcu przeżyła to samo. Wiedziała, o czym mówi. Nie była to czysta, książkowa wiedza.
Co Gudrun powiedziała wieczorem?
„Pierwszy krok to uznać swój problem”.
Maja, stojąc przed lustrem, spojrzała sobie w oczy. W oczy swojej matki.
- Mam problem - stwierdziła, a ponieważ nadal sprawiały wrażenie zimnych i niewzruszonych, powtórzyła. - Mam problem!
Po nieprzespanej nocy Maja zeszła rano na śniadanie. Na dworze lało jak z cebra. Ciemna, ponura, jesienna aura doskonale pasowała do jej nastroju.
Co ona właściwie tutaj robi? Dlaczego nie jest w domu? Tam mogłaby się przynajmniej zaszyć w swoim pokoju. Nie, chyba jednak byłoby to niemożliwe, ponieważ Leonard też miał ferie, a mama na pewno liczyłaby na jej pomoc.
Jak sobie teraz sama poradzi? Nauczycielka twierdzi, że matka Mai jest dorosłą, silną kobietą i bez wątpienia da sobie radę. No tak, być może. W każdym razie wczoraj wieczorem nie narzekała. Ale nie zwykła tego robić. To nie w jej stylu. To nie pasowało do tej wyjątkowej mamy.
- Ona pragnie twojego dobra - oznajmiła Ella Mattrowitch po rozmowie telefonicznej z Henny. Tak, oczywiście, że chciała jej dobra, ale czasami to chyba za mało. Co gorsza, zawsze decydowała o tym, co jest dla Mai najlepsze.
- Zamyślona?
Maja spróbowała wygiąć usta w zwyczajnym, rutynowym uśmiechu, ale jakoś jej nie wyszło.
Patrzyły na nią ciepłe, stroskane oczy nauczycielki. Oczy i >jca.
- Dziecko, ty drżysz!
Na stole leżały świeże, gorące bułki, obok żółtozłote masło, w miseczce pachniała ciemnoczerwona, malinowa konfitura Kusiły też jasnobrązowy, aksamitny miód i różowa, dolikal u ■ wilka.
103