bacji, przedwczesnych zgonów, przewlekłych agonii czy też innych zakłóceń.
Zgoła inaczej ma się rzecz z zależnością społeczną religii typu światowego — buddyzmu, chrześcijaństwa czy islamu. Gdyby rozumować analogicznie do religii plemienno--narodowych, to wypadłoby zawyrokować, że nie powinny tu ujawniać się żadne regularności losowe w relacji religia—określone społeczeństwo, dlatego że ex definitione ma to być religia niezależna od danej cywilizacji. Taki wniosek grzeszyłby jednak pochopnoś-cią, i to z wielu względów.
Przede wszystkim religie światowe są tylko teoretycznie światowe, a praktycznie związane zawsze z pewnym kontynentem i z pewnym występującym w nich modelem kultury. Nie mniej ważna jest i ta okoliczność, że religie światowe potrzebują, a nawet lubią mieć świeckiego protektora i starają się zaskarbić sobie łaski władcy, panującego nad rozległymi połaciami ziemi, zaludnionymi przez różne narody i różne tradycje. Jak dotychczas nie notowano w historii odstępstwa od tej zasady. Dla buddyzmu takim mecenasom na koniu był król Asioka, dla chrześcijaństwa — cesarz Konstantyn, dla manicheizmu — król Szapur itd. Co więcej, w niektórych przypadkach doszło do mającej niezwykle poważne polityczne następstwa fuzji w jednej osobie funkcji najwyższego władcy i najwyższego kapłana i powstania cezaropapizmu (np. w Bizancjum czy w islamie). Bez podpory po-
tężnej władzy świeckiej, z jej centralistyczną organizacją, aparatem administracyjnym i środkami transmisji do mas, nigdy jeszcze nic udało się w historii roznieść po wielkim święcie orędzia światowej wiary.
Widać to poglądowo na przykładach dżini-zmu i buddyzmu. Jakże odmienne miały koleje losu obie rówieśnicze i współrodzimc ideologie antybramińskie w tym samym królestwie Magadha na przełomie wieku VI i V p.n.e.! Buddyzm ogarnął połowę Azji, a wyznawcy Dżiny Mahawiry nigdy nie przekroczyli paru marnych milionów wiernych. 2eby nie wiem jak analizować założenia doktrynalne i formy kultowe jednej i drugiej religii, nikt nie dociecze, dlaczego pierwsza zdobyła się na taką ekspansję, podczas gdy druga właściwie tylko wegetowała w cieniu hinduistycznego giganta. Przyczyna tego zjawiska leżała na pewno poza aspektem dok-Irynalno-kultowym, a na imię jej, jak się zdaje, łaskawość (zapewne nie pozbawiona korzyści politycznych) króla Asioki dla buddyzmu, a obojętność dla dżinizmu.
Spróbujmy rozumować w myśl zasady, że czynnik sprzyjający powstaniu jakiegoś tworu społecznego powinien również wpływać na jego obumieranie w wypadku, gdy tego warunku zabraknie. Dojdziemy wtedy do ciekawych teoretycznych tez. Oto analogicznie do trwania i rozkładu kultury plemiennej czy narodowej jako warunku trwania i upadku religii typu plemienno-narodowego trzeba przyjąć, że trwanie i zanik łaskawości
25
2 — Jak umierały religie