tak w teraźniejszości każdej intuicji religijnej, jak w czasowym rozwoju każdej religii. To właśnie w ten sposób Wielki Bóg Siwa podwaja się o energetyczne i antago-nistyczne, niższe bóstwo: Kali, ta ostatnia samarozdwaja się na „dobrotliwą” i „straszliwą”. Sam Bóg Biblii, Bóg Koranu czy Kabały ma jedno oblicze Surowości i drugie Miłosierdzia. Niewysłowione „Święty bądź błogosławiony” samo się podwaja we wcielonej kobiecości Szekinah. A jeśli obserwujemy ewolucję jakiejś religii w historii, na przykład chrystianizmu, to szybko dostrzegamy tę pluralizację: chrystologicznej powściągliwości Katakumb przeciwstawia się bizantyjski blask błękitu, a następnie bizantyjskiemu złotu i hagiografii znów zachodnia reforma cystersów i wreszcie w koleinach romańskiego puryzmu — wybujałość i rozkwit gotyku. Można by jeszcze obserwować te przypływy i odpływy antagon i stycznych teofanii poprzez reformację, kontrreformację, kwietyzm, a w końcu w naszych czasach między pewnym formalizmem moralnym chrystianizmu społecznego a olbrzymim rozrostem kultu maryjnego w Lourdes lub Fatimie. Zarówno statycznie, jak i dynamicznie sama teofania jest ożywiana przez dialektykę. O tyle jest więc prawdą, że dialektyka, a i symbol, który jest dialeklyką w akcie, który jest twórczym napięciem, nie może tolerować niemocy jakiegoś kresu. Inaczej mówiąc, antropologia symboliczna odtwarza we wszystkich swych antagonistycznych napięciach pewną teofanię i w zakończeniu tej książeczki znów napotykamy to stwierdzenie, które poczyniliśmy na jej początku: że symbol, w swym ustanawiającym dynamizmie poszukiwania znaczenia, tworzy sam model zapośredniczenia Wieczności w tym, co czasowe.
W ten sposób ta wprowadzająca książeczka wychodząc od freudowskiej psychoanalizy dochodzi do teo-fanii Nie chcąc specjalizować czytelnika w tych dwóch krańcach hermeneutyki, chcielibyśmy po prostu, zamykając te stronice, by badanie wyobraźni symbolicznej, które przeprowadziliśmy, było rzeczywiście zapoczątkowaniem tego humanizmu otwartego, który będzie humanizmem jutra i do którego, poprzez psychopatologię, etnologię, historię religii, mitologię, literaturę, estetykę i socjologię, wzywał nas symbolika. Ostatecznie symbolika stapia się z postępowaniem całej ludzkiej kultury. W nieodwracalnym rozdarciu między ulotnością obrazu a długowiecznością znaczenia ustanawianego przez symbol, zagłębia się całość ludzkiej kultury, jako ciągła mediacja między Nadziejami ludzi a ich doczesnym losem. Humanizm jutra, po Freudzie i Ba-chelardzie, nie może już zasklepiać się w wyłączności obrazoburstwa. Również ta mała książeczka mogłaby pobudzić czytelnika do tego, by nie wypierając się niczego z kultury zachodniej i jej procesów dcmi-stylikacyjnych, uczynił się, za przykładem Bachelarda, marzycielem ze słów, marzycielem z poematów, marzycielem z mitów, a przez to umiejscowił się na dobre w tej antropologicznej rzeczywistości, o wiele bardziej witalnej i ważnej dla przeznaczenia, a zwłaszcza dla szczęścia człowieka niż martwe prawdy obiektywne. Albowiem właśnie między obiektywnymi prawdami
139