130 LOSY PASIERBÓW
— My ani przeciwko ciebie, ani ich. Rozwieść was chcemy. Dość tej draki!
— A kto ją zaczął?! Ja?! Precz! — kopnął w drzwi.
— Uspokój się bo zawołam policję!
— A co mi tam twoja policja. Otwieraj mi drzwi, bo ci wyłamię ścianę! — buszował.
Tymczasem przypadła doń żona.
— Zygmuśku, uspokój się! Uspokój się, miły! — zaczęła błagać. — Tyż widzisz, że twój wierzch: oni hycle pouciekali.
— A cóż mi z tego wierzchu, jak wyrodek umknął! żadnemu nie urwałem głowy. Gdzież tamtek bydlak? Gdzie Jermak? Ja go cholerę...
Krzyczał pewien czas rozjuszony, lecz w końcu uległ perswazji i dał się odprowadzić na kuchnię, gdzie Domka ze Staśką pomogły mu uporządkować się trochę. Guzów i zadraśnięć miał bez liku.
Gdy w pół godziny później wychodzili przez salon do domu, nie było już w nim prawie nikogo.
ROZDZIAŁ XII
Po wyspaniu się w swej lepiance Dubowik rozważył przebieg konfliktu na trzeźwo i zaczął żałować, że nie uniknął awantury.
— Daj mi Domka w gębę — powiedział, gdy mu podała do łóżka matę.
— A za cóż to?
— A za tę głupią drakę. Zwariowałem pod starość.
— Szkoda tylko, że teraz musisz cierpieć to podbicie, poza tym dumną jestem z twego zwycięstwa. Uciekało łajdactwo, że aż się kurzyło.
— I co z tego? Ani my tym ludziom swoim mogliśmy, ani sobie. Był kiedyś czas na bitkę i miejsce. Do Argentyny przyjechaliśmy Chleba szukać i przytułku.
— Przecież ciebie zmusili do tego.
— Zaraz od stołu powinniśmy byli iść do domu.
— No to kiedy indziej do takiej bójki by doszło. Przecież ubliżali nam i przydzierali się do ciebie na każdym miejscu. Prędzej czy później musiałeś pozamykać łotrom pyski. Zobaczysz, że teraz będą się liczyć z tobą, będą daleko obchodzić.
Nazajutrz jeszcze mniej miał powodów do uciechy. Po nocy rozbolały go żebra i zapuchło lewe oko, a tymczasem pod fabryką okręt czekał, musiał iść do pracy.