204 LOSY PASIERBÓW
Przecież ładne! Nu, dzieci to ci zazdroszczę iei Bohu!
Posiedziała z minutę i zaczęła jeszcze łagodniej: — Słuchaj, Domka, ty się nie gniewaj na mnie, ale ty niemądrze robisz. To żeś tym swo-łaczom sypnęła niklem, to dobrze, niechaj nie breszą. Ale do Makrycy nie powinnaś tak furkać. On do ciebie i tak i siak i łaszczy się i wzdycha, a ty do niego jak osa. Ty nie zastanawiasz się nawet, co to za człowiek, ile on ma pieniędzy, ilu pod nim ludzi pracuje.
— Słuchaj Kaćka — przerwała Domka. — Ja wiem do czego ty zmierzasz. Mnie dwóch mężów nie trzeba.
— A któż tobie mówi o dwóch mężach? Tylko caryca może mieć kilku mężów, bo ona rządzi. Nam prostym babom należy się po zakonu tylko jeden. Ale czy nam trzeba go trzymać się jak kleszcz sobaki? W Berisso niewiele jest takich kobiet z naszej gubernii, które nie mają sobie polubowników. Ja ot, wiele starsza od ciebie i też mam. A znam jedną taką, co aż dwóch ma prócz męża. Mąż pracuje w nocy, a chłopcy w dzień, tak, że jeden drugiemu nie przeszkadza w miłości. Chłopcy prawda że czarnorobocze, jednak pracy się trzymają i mają pieniądze. Pomogli człowiekowi ukończyć dom własny, kupili kobiecie maszynę „Singier” na sześć kachonów, palto „astrachań”, kapelusz z piórem od pająka i buciki z kraka-dziły. Dom i podwórko jak cacka: wszystko szlifowane i błyszczy się jak lustro. W patio mazaika na sześć kolorów. Podłogi wszędzie woskowane. Jest szafa z lustrem, komoda, stół składany, pavador. Łóżko niklowe ze złoconymi główkami po rogach. Na podłodze przy łóżku leży skóra „cigry”, przy lampach „bimbałasz-ki” wiszą szklane, jak w waszych kościołach.
Nu — prawdziwa grafina...
— I mąż z tym się godzi? A może nie wie?
— Czemuż nie wie. On mówi: basta, żeby moje oczy nie widzieli. I dobrze robi. Podniósł gospodarkę i baba panuje. W niedzielę schodzą się wszyscy, grają w karty i piją piwo. Bardzo drużnie żyją.
— Chcesz więc aby i ja tak żyła?
— Chcę... Ja ci tylko radzę jak siestrycy. Szczęście ci samo w ręce lezie, tylko ty nie umiesz brać jego. Makryca może ci dać dziesięć razy lepsze wygody, jak ma tamta baba. U niego pieniędzy jak miękiny. Trzysta pezów na miesiąc prócz podarków różnych. A do tego jeszcze 1 grandę wygrał. Dziesięć tysięcy urugwajskich. Ty rozumiesz ile to jest?
— Mówił mi dzisiaj, jeżeli ty się zgodzisz, to on najmie koczu, zawiezie ciebie z dziećmi u Kaczawus w La Placie 1 od głowy do nóg ubierze w atłas. Mówił, jak będziesz z nim w miłości, to ci tylko mleczka od saławiejczy-ków zabraknie, bo jego nie ma na świecie.
— Dobrze, a cóż ja wtedy ze swym Zygmuntem zrobię?
— Jak będziesz Makrycę kochać, to Zygmuś za dwa dni dostanie pracę. Ty myślisz głupia, że on w tej kampie pieniędzy ci zarobi? Dobrze ja,k żywy wróci. Tu nie ma pracy, a w kampie jeszcze gorzej. Mówią że czasami zajedzie człowiek i wrócić nie ma za co. Po co wam te sufrimiento? Można tak robić, że wilk będzie syty 1 kozy całe.
— Nie, Kaćka. Próżne twoje starania. Tak nie będzie, jak ty mówisz.
— Kajać się będziesz, zapamiętaj to sobie!
— Co będzie, to będzie, ale nie chcę. Nie chcę go nawet widzieć i słyszeć o nim. Najlepiej więc zrobimy, jeżeli przestaniemy już chodzić