operacyjnej odległości około 500 km, przy tym ramię dowozu środków materiałowych wydłużyło się do 500-750 km. Prowadzona w tym czasie na froncie zachodnim ofensywa (w sierpniu - wrześniu) doprowadziła Amerykanów, po przebyciu około 240 km, do kryzysu paliwowego, nie znanego w dotychczasowych działaniach bojowych. Amerykanie, mający ponad czterokrotnie bardziej niż Rosjanie rozbudowane tyły do szczebla dywizji włącznie i blisko pięciokrotnie większe nasycenie pojażdami mechanicznymi, mogli tylko zapewnić bezkolizyjny dowóz paliwa na odległość 240 km. Mimo ogromnej liczby armijnych jednostek tyłowych, nie byli w stanie uporać się z kryzysem paliwowym. Nie pomogło nawet, jak wspomina gen. Omar Bradley — dowódca amerykańskiej 12 GA, odbieranie dla potrzeb kwatermistrzowskich transportu samochodowego przybywającym zza oceanu nowym dywizjom. Dla wojsk amerykańskich ramię dowozu, wynoszące 240 km, okazało się nieprzekraczalną barierą, poza którą nie byli w stanie ze względów technicznych zaspokoić w wystarczającym zakresie potrzeb zaopatrzeniowych walczących jednostek.
Te same problemy zaopatrzeniowe występowały na froncie wschodnim. Były one tym drastyczniejsze, że wojska radzieckie pokonały w omawianej operacji odległość około 500 km. W tych warunkach ciężar walki prawic wyłącznie przejmowała piechota i środki wsparcia o ciągu konnym. Powodowało to, że osłabiona piechota, pozbawiona odpowiedniego wzmocnienia i wsparcia, płaciła za osiągane sukcesy obfitą daninę krwil.
W drugiej połowie lipca na kierunku warszawskim zaczął się wytwarzać całkowicie nowy stosunek sił walczących stron — zarówno w ludziach, jak i sprzęcie bojowym, w tym w czołgach i działach pancernych. To spowodowało, że szybko rozwijająca się dotąd ofensywa radziecka w chwili przesunięcia się działań w obecne granice Polski uległa znacznemu zahamowaniu.
Nowych bodźców dodało włączenie się do niej armii lewego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego, które to armie sprawiły, że walki dotarły wkrótce na przedpola Warszawy. Tu jednak mocno dały znać o sobie przedsięwzięte wcześniej uzupełnienia wojsk niemieckich, które spotęgowały ich możliwości obronne. Mimo to idące rozpędem dotychczasowego natarcia wojska prawego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego, wzmocnione zgrupowaniem lewoskrzydło-wym, podjęły próbę zamknięcia w kolejnym kotle, tak jak to miało miejsce na Białorusi, tym razem związków 2 A i części 4 APanc w obszarze operacyjnym Brześcia. Okazały się one jednak za słabe, toteż dywizje niemieckie wyszły z grożącego okrążenia. Oznaczało to, że wojskom radzieckim nie udało się otworzyć drogi na Warszawę, co zaciążyło na dalszych działaniach głównych sił 1 Frontu Białoruskiego i współdziałających z nimi armii 2 Frontu Białoruskiego. To właśnie sprawiło, że sytuacja na warszawskim kierunku operacyjnym od samego początku kształtowała się jako trudna i ogromnie złożona.
' M. Sredniew, Iz opyla ispolsowanija awtotransporta armii SSzA na jewropeiskim tiealrie wojennych diejstwij, „Wojenno-Isloriczeskij Żumał” 1965, nr 10, s. 104 -110; K. Telcgin, W bojach za oswoboidenije Biełorussi, „Wojcnno-Istoriczcskij Żumał’* 1969, nr 6, s. 82-91; O. Bradley, Żołnierska epopeja. Warszawa 1963, s. 454 n.
162