260 LOSY PASIERBÓW
nę, potem podszedł ku wyrytemu dołowi, zasy pał go, ukląkł i ucałował ziemię.
— Ziemielko łaskawa! przygarnij nas do sie bie. Daj nam tu przytułek!...
ROZDZIAŁ XXV
Nazajutrz przy pracy Velasco zapewnił Du-bowika, że dana mu przez żonę obietnica odnośnie sprzedaży gruntu będzie dotrzymana i jeśli zechce, to mu da u siebie stałą pracę.
Zygmunt wprost nie dowierzał tak pomyślnemu układaniu się sprawy. Chciał jak najprędzej podzielić się dobrą wieścią z żoną, a tu żniwo przedłużało się z dnia na dzień. Po ścięciu resztek pszenicy z pnia zaczęli znowu rewidować pardy, suszyć podmokłe snopy i młócić je na poczekaniu.
Ale w przeddzień Sylwestra po południu zamknęli sezon definitywnie. Rządca podając to ludziom do wiadomości, zaprosił wszystkich do dworu na fiestę dożynkową. We dworze też miała się odbyć wypłata.
Dubowik wyprał z grubsza brudną bieliznę, ogolił brodę, wziął kąpiel, spakował rzeczy jakie miał do worka i pod wieczór wyruszył furą z grupą innych maruderów po wypłatę.
Siedziba państwa Velasco, w stosunku do Ich fortuny, wyglądała skromnie. Domek był parterowy, budynki gospodarskie z blachy lub desek, służba mieszkała w lepiankach. Jednak dużo było w koło potwornie grubych eukaliptusów, topoli rozłożystych, co na bezleśnym terenie nadawało dworkowi urok.
Już po siódmej było, gdy tam zajechali. Fiesta