Obraz7

Obraz7



330 LOSY PASIERBÓW

lometrze dalszej jazdy wydostali się ku płaszczyźnie stepowej. Widniejący niedaleko równy grzebień topoli wskazywał kierunek gościńca.

—    No, tu już jesteśmy bezpieczni — odetchnął Zygmunt z ulgą, rozładowując strzelbę. Wsunął broń znowu w słomę, zapalił papierosa i przyjął od żony wodze. Po chwili zaczął do niej.

—    Słuchaj, miłka. A co ty zrobiła z marynarką moją?

—    Tu we worku mam wszystko. Wysuszone i wyczyszczone.

Zygmunt poruszył się nerwowo i przyśpieszył palenie.

—    A no, dostań mi ją ze swej łaski.

—    Co, nie wierzysz mi?

—    Chcę ją obejrzeć. Dostań, miłka.

Mówił na pozór spokojnie ale z oczu bił płomień i drżały mu ręce.

Domka uczyniła życzeniu męża zadość. Zygmunt przesunął dłonią po brzegu poły — i pierś mu wezbrała nową falą radości.

—    Rozpruj mi tu — wskazał drżącą ręką. żona rozcięła szwy, znajdując pod podszewką zmięty, lecz cały pięćsetpezetowy banknot.

—    To prawdziwy?! — patrzyła mu w oczy z niedowierzaniem.

—    Po cóż bym miał zaszywać fałszywy?

—    I gdzie ty tyle? — niedowierzała.

—    deszczem nie kradł w swym życiu chwalić Boga. Zarobiłem uczciwie.

Ale tyle! I jak to się stało, że ja czyszcząc nie spostrzegłam? I bandyty nie wyjęli. Musić Bóg czuwa nad nami.

—    Ma się rozumieć. Jedną ręką głaszcze, a drugą w skórę daje. Ale bieda nasza już się skończyła na zawsze.

—    T^le pieniędzy! — dziwiła się.

—    Z tej sumy muszę zwrócić panu prezesowi Towarzystwa za leczenie. Ale mam jeszcze w czapce pięćdziesiąt pezów. Prócz tego mam dwie prace do wyboru: przy kolei i we dworze. I to nie wszystko jeszcze. Wybrałem już i zapewniłem kupno trzydziestu hektarów ziemi pierwszy sort. Założymy chutor sobie.

—    Zygmuś, ty nie żartujesz?

—    Nie dowierzasz? Wcale się nie dziwię temu. Nawet nie przypuszczałem, że mi tak pójdzie w kampie.

—    śliczny kawałek ziemi! Taka wysoka równina z łagodnym spadem w łęg nieduży z rzeczułką i wierzbami. Pośrodku piękny ombu. To jest duże rozłożyste drzewo. Z daleka na starą u nas gruszę w polu wygląda, ale ma więcej cienia, a krótki pień jest tak gruby że dwóch ludzi nie obejmie. Ziemia jak puch, czarna, że i słucka nie dokaże. I karczunku nie ma. Dobry parokonny płużek z nożem — i pójdzie wszystko. Po pierwszej orce można siać kukurydzę, jęczmień i pszenicę nawet.

—    Na nowinie len dobry może się udać — wtrąciła głosem wzruszonym.

—    I len, i proso. A zwierzyny wkoło! Zajęcy, kuropatek. A ciszy! A słonka! A powietrza czystego! — chwalił z uniesieniem.

Domka się rozpłakała. A do niej zaraz i dzieci się przyłączyły:

—    Mamuśka! Kochanlńka! Czegóż ty? Czego mamuśka?!

—    I mnie też się nie podoba — rzekł Zygmunt. — Wszystko się skończyło jak najlepiej, a ona w płacz. Przestań łubka!

—    Kiedyż nie mogę, drogi mój. Tyle tego bólu, tyle ciężaru wszelakiego — i naraz takie szczęście! Aż strach, że to znowu może jakieś licho na nas czeka.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz7 (3) 290 LOSY PASIERBÓW gotowie i w godzinę później ranny się ocknął w szpitalu w La Placie.
88802 Obraz0 (2) 236 LOSY PASIERBÓW —    A gdyby tak jeszcze i z tym się powiodło&nb
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie

więcej podobnych podstron