88802 Obraz0 (2)

88802 Obraz0 (2)



236 LOSY PASIERBÓW

—    A gdyby tak jeszcze i z tym się powiodło — powrócił zaraz myślami do projektu własnej czakry. — Ot by było!...

Po kilkunastu minutach ledwie szemrzącego deszczyku znowu zadudniły po blaszanym dachu duże krople gwałtownej ulewy i trzasnął w pobliżu piorun. Zygmunt goniąc słuchem za jego echem doznał wrażenia, że ktoś zastukał trzykrotnie do ściany. Nastawił w tym kierunku ucha — i znowu to samo się wydało.

—    To znaczy się, że żmogus nie uroił tego sobie — pomyślał z niepokojem. Wszędzie rozbrzmiewało chrapanie śpiących, a w miejscu gdzie sypiał Chaąueńo cisza była martwa.

Za chwilę nowe dosłyszał stukanie i zaraz podejrzany szelest. Jął szukać myślą co by pochwycić na wszelką ewentualność do ręki, lecz zorientował się, że szelest sunie prosto ku wyjściu. Trzymał słuch w tym kierunku, aż się przekonał, że człowiek wyszedł na zewnątrz budynku. Widocznie złoczyńca czekał na hasło w ubraniu, bo wyjście na podwórze w bieliżnie w taką ulewę było niemożliwe.

Zygmunt przesunął się ku brezentowej zasłonie i przyczaił się tam z myślą że gdy zjawią się napastnicy, on stamtąd wymknie się niepostrzeżenie z budynku i zaalarmuje kogoś z mieszkającej w Osadzie starszyzny. Dziękował Bogu, że w tak szczęśliwą chwilę się obudził.

Mijały minuty, lecz nikt nie nadchodził i nic z szumu nawałnicy nie mógł wyłowić. Tylko znowu piorun gdzieś strzelił, a później jakieś konie zarżały przy wiatraku.

Po kilkunastu minutach czuwania powrócił na swe miejsce, ubrał się po omacku, wyszedł, znalazł pałkę i ruszył z nią na zwiady. Okrążył poddasze, obszedł całą zagrodę — i nic. Jeszcze raz zajrzał do poddasza i przekonawszy się ostatecznie że Chaąueńo nieobecny pobiegł obudzić mayordomo.

Stary gauczo rozgniewał się za przerwanie mu snu.

—    Tobie chyba w głowie się pomieszało, zanahoria ty zielona! Kto w taką zawieruchę będzie łaził?

—    Ja tylko panu melduję to, com słyszał i widział. Chaąueńa nie ma. Proszę wyjść i sprawdzić.

Stary gauczo pomruczał jeszcze chwilę, potem wysunął głowę na podwórze i zagwizdał na psy. żaden się nie odezwał. Zawołał po imieniu — też cisza.

—    Caramba! — zaniepokoił się. Wsunął na nogi sandały, narzucił sobie ponczo, wziął latarkę i wyszedł, kierując się zrazu do budy. Oba psy znalazł przy budzie martwe.

—    Dios mio! Chicho! — zajęczał, biorąc psa na ręce. Ale ten już sztywny był. Drugi to samo.

—    Quć salvajes! Qu6 criminales! — zawodził.

—    A przy wiatraku czyjeś konie rżały — oznajmił Dubowik.

Ruszyli tam z latarką i znaleźli ciepły jeszcze kał koński i dwa ślady kopyt w polu.

—    Na kradzież — rzekł stary gaucho. — Poczekajcież szelmy! Ty chcesz ze mną jechać? — spytał Dubowika.

—    Jak trzeba, to czemuż nie — podchwycił skwapliwie. — Tylko broń do ręki dajcie.

—    Damy wszystko. Chodźmy.

Powróciwszy w podwórko, mayordomo obudził natychmiast dwóch zaufanych pasterzy 1 kowala. W jakieś piętnaście minut wyjechali konno z podwórka. Wszyscy mieli ponczos na sobie, pistolety przy boku i lassa. Zygmuntowi


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
44413 Obraz5 (4) 266 LOSY PASIERBÓW —    Gdyby mi dano furmankę, tobym już odjechał.
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz7 (3) 290 LOSY PASIERBÓW gotowie i w godzinę później ranny się ocknął w szpitalu w La Placie.
Obraz7 330 LOSY PASIERBÓW lometrze dalszej jazdy wydostali się ku płaszczyźnie stepowej. Widniejący
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz4 (3) 284 LOSY PASIERBÓW towarzysza jeszcze jeden kufel, zapłacił za wszystko i zaczął naglić

więcej podobnych podstron