Obraz3 (3)

Obraz3 (3)



283 LOSY PASIERBÓW

—    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżesz nie baw się. Już moglibyśmy iść.

—    A czy to on koniecznie wam potrzebny?

—    Az kim chatę zostawię? Ni zamykać, ni zostawić otwartą.

—    A co tu u was jest do kradzieży? Zostawić otwartą.

—    Kraść nie ma czego, ale może jakiś żulik wleźć i nawalić w izbie na zbytki. Ty nie znasz czarnoty?

Poczekali jeszcze parę minut bez skutku i odeszli. Wzięli na Sesenta tramwaj, zajechali nim do Swiftu, tam zeszli, przeprawili się dyżurną łodzią na przeciwległą stronę kanału i minąwszy pasmo budynków portowych, zanurzyli się w centrum Ensenady.

Zygmunt nie przypuszczał nawet, że to drugie prawie tak duże jak Berisso miasto. Domy, gdzie szli, były prawie wszystkie murowane, ulice miały bruki i solidne trotuary.

Nastrój wszędzie był jednaki. Już północ się zbliżała, a nikt jeszcze nie szedł na spoczynek. Zewsząd szedł hałas rozbawionych dzieciaków, śpiewy dorosłych, i trzaskanie petard. Bary oblężone były przez klientów.

Przecinali miasto na północny zachód, skręcając co pewien czas z jednej ulicy w drugą, przechodząc koło wyszynków, przewodnik spoglądał na Zygmunta znacząco, chcąc go przynaglić do obiecanego poczęstunku, ale ten odkładał to na później, pragnął jak najprędzej zajść do domu. Ale w końcu nie wytrzymał i rzekł otwarcie:

—    Wypijemy po jednemu, bo mi w gardle zaschło. Tyś mi obiecał.

—    Ja bratku słowa nie łamię, wypijmy. Ja tylko wyglądałem odpowiedniej do naszej odzieży knajpy, w tym między ludzi nie wypada.

—    Wypada, czemu nie wypada. Jak kto ubrany, tak i dobrze.

—    Dos czopes! — krzyknął Zygmunt do kelnera.

Lokaj wskazał w kącie knajpy wolne miejsce i podał żądany napój.

Było to już na krańcu miasta. Za tą ulicą widniały już tylko lepianki mizerne z ogródkami, a dalej las wierzbowy ciemniał.

—    Daleko jeszcze? — spytał Zygmunt spoglądając na wiszący w lokalu zegarek.

—    Już blisko. Na powitanie roku będziesz u swej baby.

—    Toż nie cała pół godzina tylko brakuje.

—    Jak pójdziem na przełaj przez ogrody — za 15 minut zajdziemy. Mówię ci nie gorączkuj się. Powiedz, jak ci Ensenada się podoba?

—    Wygląda przyzwoiciej od Berisso.

—    O wiele przyzwoiciej. Tu jest bardzo ładny kościół i księża są zakonne. Szynkarze są mniej bezczelni, dają każdemu roboczemu na kredyt i pełniej — jak to sam widzisz — nalewają. I dziewek też miłosnych więcej niż w Berisso. Tam tylko jedno kilombo, a tu pięć oficjalnych tylko, a ileż mniejszych! I dziewczyny przeważnie młode, dopiero co z „Jewropy” przyjechawszy. Inny porządek, inna kultura. My tu już od dawna szukamy sobie kwatery. — Ot — może jeszcze w bliskim sąsiedztwie ze sobą będziemy żyli.

—    Zobaczycie wy nas jak swoje ucho — pomyślał Zygmunt. Zamówił drugą kolejkę i po wypiciu duszkiem swego kufla poprosił o rachunek.

—    Teraz jeszcze ode mnie po dwa czopy — rzekł przewodnik. — Po święcie otrzymam swój zarobek, to ci oddam.

—    Dziękuję, ja już nie chę. — Zamówił dla


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
Obraz3 (3) 283 LOSY PASIERBÓW —    Ty widziałeś drania! — złościł się. — Mó-wiłemżes
41949 Obraz3 (6) 182 LOSY PASIERBÓW —    A ty wiesz kto tu winowaty? Tyś wysłuchał n
Obraz7 (3) 290 LOSY PASIERBÓW gotowie i w godzinę później ranny się ocknął w szpitalu w La Placie.
Obraz7 330 LOSY PASIERBÓW lometrze dalszej jazdy wydostali się ku płaszczyźnie stepowej. Widniejący
88802 Obraz0 (2) 236 LOSY PASIERBÓW —    A gdyby tak jeszcze i z tym się powiodło&nb
Obraz6 (6) 108 LOSY PASIERBÓW Wszedł do środka i jeszcze raz obejrzał. Okno nie miało szyb i nie za
Obraz4 (2) 324 LOSY PASIERBÓW —    Przez strapienie wielkie. Cóż ty sobie myślisz? T

więcej podobnych podstron