266 LOSY PASIERBÓW
— Gdyby mi dano furmankę, tobym już odjechał.
— To znaczy, że ci się nie podoba u nas?
— Ależ nie to, pani. Bardzo mi miło tutaj, ale jest taka sprawa: jeśli ja jutro rano nie złapię w Catalina pierwszego pociągu, to na Nowy Rok nie zdążę do Berisso. A chciałbym zdążyć, bo tam na mnie czekają. Już półtora miesiąca jak nie mają nawet listu ode mnie. Jest nas tu czterech takich, co chcą jak najprędzej odjechać.
— To jedźcież sobie, furmanka będzie. Jedź ąuerido, zabieraj żonę z dziećmi i wracaj do nas. Zanim się urządzisz na własnej czakrze, damy wam pomieszczenie na którymś z naszych folwarków. I pracę będziesz miał zawsze. Jak zechcesz tylko: miesięcznie czy na dniówki. Pracy u nas nigdy nie zabraknie. Zaraz po Nowym Roku zaczniemy młócić pszenicę. Potem przyjdą słoneczniki i kukurydza, siejba, poprawianie płotów i kupa innych prac. Dobrze?
— Czemuż nie paniuśka. Ja już nie wiem jak wam i dziękować za tyle dobroci.
— To i dobrze. Za pół godziny dostaniecie furmankę. Jedź mijito z Bogiem i wracaj rychło. Do widzenia.
ROZDZIAŁ XXVI
Praca u Aguilara w Catalinie normalizowała się. Ci co pozostawali przez okres zastoju na miejscu, pracowali już od tygodnia, reszta wracała po jednemu z kampy i Bujnesu.
Łuczynka z żyłanisem myli menażki przy kranie, gdy Dubowik z czwórką innych kolegów powrócił ze stancji Moreno. Poznawszy przyjaciela, ucieszyli się niezmiernie. Nic tak nie łączy ludzi jak wspólne klepanie biedy w obcym środowisku.
— A my już myśleli braciszku że tobie może eoś tego... — zaczął Łuczynka, idąc Dubowiko-wi na spotkanie.
— Co komu przeznaczono, to go nie minie. Miałem właśnie przygodę, ale chwała Bogu dobrze się zawierszyło. Nic nie słyszeliście?
— Nic. On tylko powrócił stamtąd jak z pożaru przestraszony, że tam niby czarni na was się szykowali.
— Nie na nas, ale szykowali się. Ty wiesz — zwrócił się do żyłanisa — to stukanie, któreś podsłuchał, było naprawdę złodziejskie.
— A tyś mówił, że ja już zwariowawszy byłem.
— Nieprawda. Mówiłem, że ty bez powodu się irytujesz, że przy mnie tobie nic się nie stanie. I miałem rację. No, a gdzież Kozyr? — przypomniał.