86 Emile M. Cioran
rękach. Czy nasza przyszłość nie powinna być tworzeniem ex nihilol Czy nie jesteśmy zmuszeni rozpoczynać od końca? Nasza droga była naszą klęską, bądźmy dumni, że niczego nie otrzymaliśmy w spadku. A czyż nasze powołanie nie jest tym większe, że wyraża absolutny początek, jest poszukiwaniem, podróżą bez bagażu? Nie roztrwoniliśmy zbyt wiele z nas samych, by dodać jeszcze otuchy naszym szczątkom. Nasza siła pochodzi z naszego ubóstwa. Czy nie wydziedziczyliśmy się sami, ośmielając się przeżyć katastrofę aż do końca? Czy nie mieliśmy odwagi w naszym upadku, na naszych minach? Unicestwiliśmy nasze życie po to, by wywłaszczenie pchnęło nas do zwycięstwa i abyśmy, doznawszy takiej utraty, mogli stworzyć nasze życie. Wszelka rozpacz, która nawiedza nasze miny, była jedynie nadzieją innego życia, rozpoczętego na nowo na magiczne wezwanie innych rozbłysków.
W porównaniu z napięciem, wibracją i entuzjazmem, które wkładamy w podbój światów bez końca, wszystko, co ludzie nazywają wolą, dążeniem, ambicją i pragnieniem, wyda się bezbarwnym wyrazem życia o niewyraźnej i złagodzonej postaci. W nieskończoności naszej wrażliwości nie będzie dla nich już miejsca. Trzeba znaczyć drogę naszego życia śmiertelnymi skokami. Niech każdy skok będzie nie tylko rozpędem, lecz również szturmem. Spragnieni niczego, zbyt dobrze nauczyliśmy się tego, czym jest nieskończoność, bo nie pragnąc nieskończoności istnienia, zbyt wiele zdobyliśmy w ciemności, by nie pożądać żarliwie światła. Czy nie drżymy już z samego jego przeczucia? Czy nieskończoność istnienia nie rozgrzewa nas do czerwoności jak ogromny ogień? Zbyt dobrze znamy trucizny nicości i odrazę wobec istnienia, lecz nie mogły one ukoić naszej żądzy istnienia, mogły
I jedynie rozbudzić w nas pożądanie podbojów i ponownych
I zdobyczy. Spustoszyliśmy naturę do tego stopnia, że
l| uczyniliśmy z niej bezkresne pustynie, błąkaliśmy się po
| nich i po własnych, jałowi w jałowym świecie: jakże
| mamy nie pragnąć — my, wysuszone sylwety na tle
II wyschłego świata — stać się żywym źródłem bijącym | u źródła istnienia?
| Niech ekstaza stanie się miarą naszej wibracji, a jej
|| szczyty naszą ojczyzną. Niech grzbiet wierzchołków łudzi
| nasze spojrzenie, a perspektywa wysokości pieści naszą
K duszę. Niech wibracja w nieskończoności będzie całym
Ijj naszym istnieniem. Czymże jest ekstaza, jeśli nie drżeniem
I w nieskończoności? Niech nasze życie rozpłynie się
I w czystości uniesienia, niech rozedrga się aż do ostatecznej
I wibracji, wzniesie się ku muzyce sfer. Niech nasze
I spojrzenie będzie rozbłyskiem promieni, a w naszym ciele
I niech zabrzmi świat harmonii; niech nieskończone spirale
I dźwięku zaleją cię, współzawodnicząc ze sobą w wirze
I zadziwiających wolt. Niech krzyki rozpaczy i zgrzytanie
I zębów nadadzą ton tym wibracjom, a lamenty przeobrażą
■| się w ich porywie. Nim cierpienie stanie się muzyką,
pogrążmy się w nim, a choroba niech wyśpiewuje hymn swego wyrzeczenia.
Niech muzyka ta da nam przedsmak ukojenia, a dzięki f niej poznajmy jego głębię. Utraciliśmy zwyczaj kontem-I piowania jej dalekiego obrazu i utraciliśmy miarę jej !| wielkości. Niech wibracja w nieskończoności będzie naszą I ekstazą, a jej muzyka objawi nam głębię radości. Pragnienie
absolutu nauczyło nas, czym jest inne życie i jakim życiem I |est to, które nigdy się nie zatrzymuje. Jedynie podbój 1 może ugasić nasze pragnienie absolutu, znużenie i pozo-1 Nta wanie w tyle tylko je wzmaga. Połknięcie absolutu jest